Strony

19 lutego 2015

Witając chiński Nowy Rok

Powiem Wam tak całkiem szczerze, że jakoś w Polsce atmosfery sylwestrowej nie odczuwałam a już z pewnością nie tak jak tutaj. W Chinach bez wątpienia nie da się nie zauważyć, że Nowy Rok a jednocześnie Festiwal Wiosny, jest największym i najważniejszym świętem. Na dzień przed uroczystością zaplanowaliśmy długi sen, jak to przed imprezą ale z samego rana obudziły nas głośne wystrzały fajerwerków. W sumie to jest tak od jakiegoś tygodnia...
fot.Chudy "fajerwerki"
Pierwszym punktem sylwestrowej imprezy po chińsku jest Wigilia Nowego Roku. Około godziny 18.00 rodziny zasiadają do zastawionego potrawami stołu. Celowo napisałam około, ponieważ ze względu na małe dzieci, osoby starsze i inne powody, często kolacja obywa się o wcześniejszej porze. My również pokusiliśmy się o przygotowanie wieczerzy, choć z pewnością nie był to typowo chiński stół. Po prostu było na nim za mało jedzenia ale za to same tradycyjne, chińskie potrawy.
fot.Chudy "nasz chiński stół"
Orzeszki z chilli przygotowane według chińskiej receptury, warzywa stir frei z boczkiem oraz ulubiona ostatnio potrawa Jarosława dynia piżmowa z czosnkiem. Nie zabrakło również chińskiego wina, które jest bardzo popularne w tym dniu na chińskim stole.
fot.Chudy "nasz chiński stół"
Specjalności Fuzhou również się u nas pojawiły. Mam na myśli kulki w bulionie, słodki ryż z czarnym sezamem oraz jak to Jarek mawia "świnia w miodzie". Taka nazwa tej potrawy już się u nas przyjęła i zostanie na długo... Takie mam przeczucie.
fot.Chudy "świnia w miodzie"
fot.Chudy "słodki ryż z czarnym sezamem"
Grzechem byłoby gdybym nie wspomniała o tradycyjnej, chińskiej herbacie. Ostatnio lubujemy się w czerwonym herbatach, więc i na tę okazję wybraliśmy napar z czerwonej herbaty. Do tego wszystkiego chińskie ciasto, które spożywa się na Nowy Rok. Otrzymaliśmy je w prezencie od Jarka kolegów z pracy. Jedno z nich smakiem przypominało mocno orzechową chałwę a to drugie, bakaliowy batonik oblany miodem. Bardzo smaczne...
fot.Chudy "czerwona herbata i chińskie ciasto"
 Po raz pierwszy też zabrałam się za zrobienie chińskich sajgonek samodzielnie. Tak ostatnio za mną chodziły i o ironio, za chiny nie mogłam znaleźć papieru ryżowego. Istne szaleństwo. Wydawało mi się, że jak tu przyjadę to dosłownie będę się o niego potykać a wyszło na odwrót! Odważyłam się jednak i kupiłam dziwne płatki z mąki pszennej, tylko tyle umiałam wyczytać z tych krzaczków na opakowaniu. W domu rozpakowałam i stwierdziłam, że papier ten jest tak cieniutki, że tylko na sajgonki. Zrobiłam! Spróbowałam! Rewelacja! Od dziś często będą u nas gościły sajgonki!
fot.Chudy "sajgonki"
Przed 24.00 wzięliśmy pod pachę szampana i ruszyliśmy nad rzekę, ponieważ oboje zgodnie uznaliśmy, że widok z tego miejsca będzie zdecydowanie najpiękniejszy.
fot. selfie "sylwestrowo"
Spodziewałam się tłumu ludzi a zastałam? Totalną pustkę. No może nie pustkę ale jakieś kilka rodzin. W sumie nie ma się co dziwić jak dźwięk strzelanych fajerwerków rozbrzmiewa już od rana... O 24.00 zaczęło się! Dosłownie nie wiedziałam w którą stronę wbijać swój wzrok. W większych miastach Chin fajerwerki są zabronione za względu na duży hałas jaki powodują. Jeżeli o jednej godzinie na ulicę wyszliby wszyscy Chińczycy zamieszkujący miasto i wystrzelili petardy, to byłoby zbyt niebezpieczne. Dlatego pewnie nie było tego tłumu, którego ja się spodziewałam. Mimo zakazu w Fuzhou mogliśmy podziwiać dłuższą chwilę pokaz sztucznych ogni.
fot.Chudy "fajerwerki"
fot.Chudy "fajerwerki"
Mnie osobiście bardzo rozbawiła pewna banda... Godzina 24.04 podjeżdża na wybrzeże Porsche i parkuje na środku ulicy. Wysiada trzech Chińczyków z tego dwóch w piżamach i klapkach. Z bagażnika Cayenne wyciągają dwa szmaciane worki. Stawiają na środku chodnika i wypakowują kartony z fajerwerkami. Odpalają i chowają się za drzewami. W skrócie wyglądało to tak:
fot.Chudy "akcja"
fot.Chudy "akcja"
fot.Chudy "akcja"
fot.Chudy "akcja"
Po całej akacji zapakowali się do samochodu i pojechali do domu. Ach Ci Chińczycy chyba nie przestaną mnie tak zaskakiwać. Tymczasem pokaz trwał... W uszach zaczął pojawiać się szum od wszechobecnego huku, który przez echo niesiony był jeszcze długo.
fot.Chudy "fajerwerki"
fot.Chudy "fajerwerki"























fot.Chudy "fajerwerki"
fot.Chudy "fajerwerki"























fot.Chudy "fajerwerki"
fot.Chudy "szampan"
Oczywiście podczas gdy jedni mogą świętować inni muszą pracować. Szybko pojawiła się pani na rowerze wyposażona w drzewną miotłę hand made i rozpoczęła sprzątanie. Nie powiem... Kobieta musiała się trochę napracować żeby uprzątnąć wszystkie pozostałości po sztucznych ogniach.
fot.Chudy "sprzątanie"
fot.Chudy "sprzątanie"
Nie możemy również zapominać, że Święto Wiosny to nie tylko szampan, jedzenie, prezenty i fajerwerki ale także pewne obrzędy związane ze zmarłymi. Niektórzy oddawali cześć swoim bliskim, którzy już odeszli. Jest to niezwykle interesujące wydarzenie w chińskiej kulturze buddystów. Z pewnością opowiem o tym więcej ale nie dziś. Dziś możecie jedynie spojrzeć jak to wygląda a przechodząc ulicami Fuzhou, niejednokrotnie tego dnia widywaliśmy wypalone świece i niedopalone resztki na chodnikach.
fot.Chudy "wspomnienie zmarłych"
Jak tylko wpadnę na kolejne atrakcje związane z obchodami Nowego Roku z pewnością Was o tym poinformuję, a za dziś serdecznie dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz