Strony

3 maja 2015

Katedra w Kantonie

Kolejnego dnia postanowiliśmy odwiedzić pewne mało chińskie miejsce. Katedra taka jak ta, to tutaj raczej rzadki widok. Wzbudzała zatem naszą wiecznie niezaspokojoną ciekawość... Do samej katedry w sumie doprowadził nas tłum dreptających w tamtą stronę Chińczyków, czego kompletnie się nie spodziewałam. W taki oto sposób trafiliśmy do Katedry Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie.
fot.Pina "Katedra Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie"
fot.Pina "Katedra Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie"
Jak zdołałam się dowiedzieć katedra ta ma kilka potocznych nazw, które mocno zakorzeniły się wśród mieszkańców i turystów. Często określana jest jako Kamienny Dom bądź Notre-Dame Wschodu, a tak bardziej przyziemnie jest to katolicka katedra, która znajduje się w południowej części Kantonu. 

Muszę przyznać, że ta gotycka świątynia pod względem architektonicznym robiła duże wrażenie. Niestety cała otoczka, która miała miejsce wokół niej nawet w najmniejszym stopniu nie oddawała ani świętości, ani powagi tego miejsca. 

To był dzień, w którym Chińscy turyści mocno podziałali mi na nerwy, a zdarza się to rzadko. Czasami mam po prostu wrażenie, że ktoś wyłącza im myślenie...






fot.Pina "Katedra Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie"
fot.Pina "tabliczka informacyjna przed katedrą"
Oczywiście przed katedrą znajdowała się informacyjna tabliczka mówiąca o stosownym ubiorze. Dodatkowym wymogiem był zakaz trzymania się par w sposób podany na rysunku.

Przed wejściem zalegały także tłumy Chińczyków z selfie-stick'ami, którzy przybierając rozmaite pozy fotografowali się z katedrą ale to akurat było do przełknięcia. Bo to co ujrzałam w środku już niekoniecznie. 

Odwiedzając świątynie buddyjskie, taoistyczne czy konfucjańskie w Chinach zawsze uważam, by nie urazić nikogo przebywającego w świątyni, by nie zakłócać spokoju i nie robić zdjęć jeśli jest zakaz. Wydaje mi się, że jest to zwykły odruch ludzki, niepisana zasada życia w społeczeństwie. Jednak w moim odczuciu Chińscy turyści zostawili rozum przed katedrą. W świątyni trwała msza, mimo tego wszyscy się krzątali, gadali, śmiali, robili selfie zupełnie jakby byli na straganie. 


Pewnie większość z nich nawet nie wiedziała gdzie się znajduje w danej chwili. Trochę mi przykro to mówić ale niestety taka jest prawda, czasami naprawdę mam wrażenie, że oni nie są przystosowani do życia w społeczeństwie, że nie obowiązują dla nich żadne zasady... Szanuję ich życiowy luz i nieograniczoną niczym wolę i wyobraźnię ale są sytuacje, w których trzeba pomyśleć o drugim człowieku np. o tym, który się tam modlił.
fot.Pina "selfie w katedrze"
fot. Chudy "urodzinowa impreza pod katedrą"
fot.Pina "wnętrze katedry"
fot.Pina "wnętrze katedry"























fot.Pina "wnętrze katedry"
fot.Pina "wnętrze katedry"























fot.Pina "wnętrze katedry"
Ale zostawiając te moje lekko nieprzyjemne odczucia gdzieś z boku, przespacerowaliśmy się wokół świątyni żeby dokładniej przyjrzeć się jej ciekawej konstrukcji.  To właśnie wtedy usłyszałam od Jarosława, że dziś wyglądam na Maria (tak mi się włosy świeciły podobno). Przez głowę przebiegła mi tylko jednak myśl:  "wczoraj Lara Croft, dziś Maria, nie chcę nawet myśleć co będzie jutro". No i cóż ja mam z nim zrobić?!
fot.Chudy "Katedra Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie"
fot.Chudy "Katedra Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie"
fot.Chudy "Katedra Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie"
fot.Chudy "Katedra Najświętszego Serca Jezusa w Kantonie"
Akurat gdy zwiedzaliśmy Katedrę Najświętszego Serca Jezusa był wielkanocny poranek. Wiem, że pewnie już zapomnieliście o Wielkanocnych Świętach, których my  w tym roku nie mieliśmy i pewnie żyjecie tylko majowym weekendem. Całkiem przypadkiem  w niewielkiej świetlicy tuż obok katedry odkryliśmy taką inicjatywę społeczną, jak malowanie jajek. Te pisanki niczym nie przypominały naszych, prawdziwych, pomalowanych jajeczek ale liczy się sam fakt. 
fot.Pina "malowanie jajek"
Atmosfera była dość radosna a my oczywiście wzbudziliśmy powszechną uwagę. Na chwilę przystanęliśmy z boku żeby zobaczyć jak wyglądają chińskie przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Wielu ludzi wieszało balony i ustawiało na środku krzesła. Takiego sposobu obchodzenia świąt jeszcze nie widziałam. Balony? Było to zdumiewające i lekko niezrozumiałe jednocześnie. Wygląda na to, że wielkanocne spotkanie dopiero miało się rozpocząć... My niestety nie mogliśmy czekać do wieczora, czas nas gonił. 

Tak na marginesie jedyną wielkanocną potrawą jaką byliśmy w stanie sobie przygotować w chińskich realiach, było ugotowane jajo. Tak uczyniliśmy ale nie smakowało tak świątecznie...
fot.Pina "malowanie jajek"
fot.Pina "malowanie jajek"
fot.Pina "malowanie jajek"
Pisanki pomalowane najzwyklejszymi pisakami także nie obudziły w nas corocznego, wielkanocnego nastroju. Wychowani w tradycji rodzinnych świąt, w tym roku musieliśmy się nacieszyć tym co mamy... 
fot.Pina "malowanie jajek"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz