Z pojęciem "mensions" spotka się każdy, kto szuka taniego noclegu w Hong Kongu. Chyba nie muszę przypominać wam, że oprócz tanich zakupów miasto to jest stosunkowo drogim miejscem. Swoją przygodę z mansion'ami rozpoczęliśmy właśnie podczas pierwszych wycieczek do Hong Kongu a jak wiecie, musimy się tam udawać dość często ze względu na moją wizę. Częste wyjazdy skłoniły nas poszukania możliwie najtańszego noclegu, w końcu to tylko jedna noc.
fot.Pina "mansiony Hong Kong" |
Za pierwszym razem lekko nieświadomi znaleźliśmy tani, niewielki hotelik, położony dość blisko centrum miasta. Wydrukowaliśmy jedynie adres i niewielką mapkę. Tak przygotowani pojechaliśmy do Hong Kongu. Na miejscu okazało się, że pod podanym adresem kryje się ogromny budynek na 19 pięter, który ma 5 różnych wejść i sektorów. Żebyście tylko widzieli nasze miny! Czegoś takiego w życiu nie widziałam. Przypominało mi to labirynt rodem z horroru a większe napięcie budowały przerażające ślepe zaułki budynku. Ponad 30 stopniowy upał, wilgotność powietrza przekraczająca grubo 80%, walizki, głód i ten ogromny budynek przed nami. Hotel zabukowany przez nas, skrywał się gdzieś w tym gąszczu niewielkich mieszkań, zagospodarowanych na niskobudżetowe hotele...
No to, przygodę czas zacząć!
fot.Pina "mansiony Hong Kong" |
Krążyliśmy dobrą godzinę od wejścia do wejścia, od windy do windy szukając szyldu naszego hotelu. Pot spływał nam po plecach, dosłownie. Strażnicy odsyłali nas nieustannie w inne miejsce, zupełnie tak jakby sami nie wiedzieli gdzie to właściwie jest. W końcu zlitował się nad nami pewien młody Hindus, który zaprowadził nas do odpowiedniej windy i wskazał numer piętra. Pożegnał nas słowami:
"goodbye my friends from Poland" - zabrzmiało prawie jak ostatnie pożegnanie!
Obskurne, wąskie i poplątane korytarze jakoś nie nastrajały nas pozytywnie. Okazało się jednak, że jest to bardzo popularny sposób na życie. Mieszkania zaadaptowane są na niewielkie hoteliki. Mieszkają tu całe rodziny i przyjmują gości w całkiem dobrych cenach za nocleg.
Zawsze trafialiśmy na sympatyczną, rodzinną atmosferę i miłych ludzi!
Warunki nie były rewelacyjne ale zawsze było czysto i schludnie. Nigdy nie mieliśmy problemów z obsługą. Na nasze szczęście okazało się, że to miejsce nie jest aż tak bardzo przerażające i okropne jak nam się wydawało. Szybko przyzwyczailiśmy się do jego specyfiki.
Poza noclegiem mansion'y oferują wszystko czego dusza zapragnie. Na parterze skrywają się setki niewielkich sklepików odzieżowych, spożywczych, elektronicznych, całe mnóstwo restauracji i innych usług. Sprzedawcy całymi dniami stoją na ulicach próbując złapać jakiegoś klienta. Przechodząc chodnikiem słyszysz ciągle te same, przyciszone głosy, które kuszą Cię znanymi markami i niskimi cenami: "rolex, chanel..."; "ubrania, zegarki, biżuteria..." ; lub coś bardziej rozrywkowego "hasz, hasz, good price". Jednym słowem można powiedzieć, że życie toczy się w mansion'ach własnych rytmem. Jest to zdecydowanie jedna z cech szczególnych Hong Kongu. Ja nie spotkałam jeszcze nigdy takiego miejsca jak to i polecam wycieczkę do mansion'ów każdemu, kto choć na chwilę jest w Hong Kongu, poczujecie wtedy atmosferę tego miasta no i... Kupicie taniego rolexa! Hahh...
fot.Pina "mansiony Hong Kong" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz