Wiele pytań dostaję na temat tego jacy są Chińczycy, czy jesteśmy w stanie się z nimi zaprzyjaźnić, porozumieć mimo różnych poglądów na świat? Muszę przyznać, że te same pytania nieustannie krążyły mi po głowie przed przyjazdem tutaj. Wydawało mi się wtedy, że różnica między środowiskami w jakich żyjemy jest zbyt duża, by tak zwyczajnie się dogadać.
fot.Pina |
Takie myślenie to duży błąd! Owszem nie da się zaprzeczyć, że różni nas wiele rzeczy ale dokładnie tyle samo nas łączy. Jesteśmy tylko ludźmi. My podziwiamy ich, oni nas. W tym samym stopniu nas uwielbiają, co nie rozumieją, takie mieszane uczucia pojawiają się również po naszej stronie.
fot.Chudy |
Według mnie nie ważne skąd się jest, ile nas dzieli a ile łączy, przy odrobinie dobrej woli jesteś w stanie porozumieć się ze wszystkimi. Czasem wystarczą tylko gesty. Wciąż zadziwia mnie chińska życzliwość, otwartość, chęć poznania czegoś, co dla nich jest egzotyczne. Tak, bez wątpienia jesteśmy dla nich pewną zagadką, szczególnie dla tych, których nie podróżują.
Mimo tego każdy z nich ma w sobie pewien rodzaj bezpośredniości, nie boją się pytać, nie ukrywają swoich odczuć, zaryzykuję stwierdzenie, że czasem wręcz nie mają wstydu. Jest to jednak pomocne we wzajemnym poznawaniu siebie.
Na myśl od razu przychodzi mi jedna z naszych ulubionych restauracji, którą opisywałam w poście zatytułowanym "Brooklyn". Po pewnym czasie odwiedzania tego miejsca odeszły w niepamięć wszelkie wszelkie bariery i mogę powiedzieć spokojnie, że się za kumplowaliśmy z całą rodziną.
fot.Chudy |
Pewnego wieczora postanowiliśmy przekazać naszym znajomym wiadomość, że chętnie wysłalibyśmy zrobione u nich zdjęcia, szczególnie tej małej dziewczynki ale nie wiemy jak to zrobić. Więc przy pomocy gestów, aparatu i telefonu jako rekwizytów, przystąpiliśmy do konwersacji. Po chwili zawołał nas do siebie, pokazał wi-fi, podał hasło i po 2 minutach znalazł nas na komunikatorze WeChat. Jednym skinieniem pokazał, że możemy wysłać zdjęcia. Teraz wszystko przecież jest tak proste. Kolejnego wieczora dostaliśmy od niego wiadomość: "Thank you" . Bardzo się ucieszyłam, ponieważ oni kompletnie nie mówią po angielsku, a to oznacza, że specjalnie dla nas nauczyli się tego prostego zwrotu.
No i jeszcze kilku innych!
fot.Chudy |
Podczas kolejnej wizyty w dowód wdzięczności, ten sam mężczyzna pokazał, że dziś nie płacimy i że ta kolacja jest od niego dla nas. Był to gest, którego nie spodziewałabym się wcześniej po Chińczykach, a jednak potrafią pozytywnie zaskoczyć.
Oczywiście na temat cech i zachowań dla nas wspólnych, mogłabym pisać naprawdę wiele, dotyczy to także tego co nas dzieli. Każdy z tych tematów według mnie, zasługuje na trochę więcej uwagi, tak bym mogła jak najlepiej oddać to, co tutaj się dzieję. Dlatego proszę abyście uzbroili się w cierpliwość, bo z pewnością poruszę te tematy.
fot.Chudy |
W sekrecie powiem Wam,że jak na razie jedyną rzeczą z której zrozumieniem mam problem to ich fascynacja jasnym kolorem włosów. Mawiają o mnie "złotowłosa", jest to dla nich na tyle intrygujące, że Jarka koledzy z pracy są w stanie przyjechać do nas tylko po to, żeby mnie zobaczyć. I wprost nie mogą się nadziwić. Ciężko mi się do tego przyzwyczaić, gdyż zawsze wywołuję swego rodzaju poruszenie. Pozostać niezauważonym jest to dość trudne!
A nie klaszczą Ci jeszcze? :D Ostatnio znajoma mi opowiadała, że jej koleżanka jest w Chinach i czasami jak się gdzieś pojawia to się jej to zdarza :D Pewnie kwestia czasu :D
OdpowiedzUsuńPozdr!
A to ciekawe! Jeszcze mi się nie zdarzyło żeby klaskali na mój widok! Nie ten region i inne obyczaje :) Pzdr!
OdpowiedzUsuń