Strony

8 listopada 2014

Wielkie chińskie wesele

Czym różni się chińskie wesele, od naszego? Z tego co miałam okazję zauważyć, zarówno podobieństw jak i różnic jest wiele. Pod względem przepychu nie jesteśmy w stanie ich przegonić, ale za to Chińczycy, nie dogonią z pewnością nigdy polskiego wesela, pod względem ilości wódki na stole! Największą chyba różnicą jest to, że dla nich jest to wydarzenie wyjątkowe. Nie tylko ze względu na połączenie dwóch kochających się ludzi i ich rodzin, ale także na zachowanie ciągłości rodu. No to zaczynamy!
fot.Pina "rolls royce"
Zgodnie z dawną tradycją chińską, małżeństwo było tylko umową między dwoma rodzinami a władza nie miała tutaj nic do powiedzenia. Oczywiście decyzję o tym, kto z kim zawrze związek małżeński decydowali najbliżsi, kierując się głównie interesami oraz korzyściami. Wybierano zatem najbardziej odpowiedni ród. Należy także podkreślić, że chyba w Chinach najdłużej utrzymywała się poligamia. Tylko wieśniacy posiadali jedną żonę! Wszystko się zmieniło po przejęciu władzy przez partię komunistyczną. Zostało ustalone wówczas nowe prawo małżeńskie, którego stwórcą był Mao Zedong. 

Nowe prawo dało wiele korzyści przede wszystkim osobom zawierającym związek małżeński. Od tej pory mogli oni decydować o sobie, a związki te zostały rejestrowane. Wprowadzono jedynie ograniczenia dotyczące potomstwa.
fot.Pina "rolls royce"
 Podstawową różnicą jest to, że Chińczycy chyba szukają żony w internecie, przy pomocy swojego iPhona. Choć moim zdaniem to właśnie z tymi swoimi iPhonami powinni brać ślub. Mają kompletnego bzika na ich punkcie i muszą posiadać każdy, najnowszy model. 
fot.Pina "para młoda"
Udało mi się złapać właśnie taką parę młodą. Zamiast cieszyć się tak wspaniałym dniem, oni siedzą w hotelowym lobby z nosami w telefonach. Pani może już nowego męża, bo ten się nie sprawdził. 
W końcu w tak licznym społeczeństwie chyba jest w czym wybierać!







Wracając jednak do samej ceremonii, wygląda to mniej więcej tak, jak na tych wszystkich romantycznych filmach. Mmmm... dziewczyny teraz szaleją!
fot.Pina "ślub"
Data ślubu jest uzależniona od chińskiego kalendarza księżycowego. Co najciekawsze, tutaj wesela odbywają się rano, nigdy wieczorem. Akurat to zdjęcie zrobiłam z hotelowego pokoju, zaraz po tym jak wstałam. Zanim bym się zgramoliła na dół, pewnie byłoby po wszystkim. Wszystko zaczyna się podobnie jak w Polsce, czyli pan młody przybywa do domu swojej wybranki, przywitać się i podarować prezenty.



Żeby jednak nie było to dla niego zbyt proste zadanie, panna młoda wymyśla przeróżne przeszkody. U nas coś takiego robią nieznośni sąsiedzi, którzy liczą na flaszkę! Następnie panna młoda musi odwiedzić dom rodzinny swego przyszłego męża, gdyż wtedy stanie się jego częścią.
fot.Pina "chiński ślub"
fot.Pina "chiński ślub"
fot.Pina "chiński ślub"
Czasem panny młode mają śliczne kolorowe suknie, nie jest obowiązkowy kolor biały. W Chinach kolory mają bardzo symboliczne znaczenie i głęboko się w to wierzy. Tradycyjnym kolorem sukni jest czerwony, który oznacza szczęście i dobrobyt. Ceremonia składa się głównie z modlitwy oraz oddania hołdu przodkom. Na zakończenie zawsze pojawiają się fajerwerki.




Następnie wszyscy przesiadają się do swoich wypasionych fur, ślicznie ozdobionych i odjeżdżają w nieznane mi miejsce. Podejrzewam tylko, że nie ma tak hucznej zabawy jak to bywa w Polsce. A już z całą pewnością nie ma takiego dnia jak poprawiny! 

Podczas chińskiego wesela można przy okazji podziwiać niezłą wystawę samochodów. Niech mi tylko ktoś jeszcze raz powie, że w Chinach jest bieda! 
fot.Chudy "weselne samochody"
fot.Chudy "weselne samochody"
fot.Chudy "weselne samochody"
fot.Chudy "weselne samochody"
fot.Chudy "weselne samochody"
fot.Chudy "weselne samochody"
Podoba mi się to chińskie wesele, ponieważ ma wymiar bardziej symboliczny. U nas chyba już tak jest, że wesele robi się dla rodziny a nie dla siebie, żeby wszyscy pojedli i popili. Nawet jakaś daleka ciotka, czy wujek którą widzieliśmy raz w życiu, no ale wypada ją zaprosić. Szczerze mówiąc pary młodej, na polskim weselu mogłoby nie być i też nic by się nie stało!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz