Strony

25 stycznia 2015

Kraina miniaturowych mostów

Przyszedł pochmurny, szary i deszczowy tydzień w Fuzhou. Pogoda zbytnio nie nastrajała nas do dłuższych weekendowych podróży, dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się lepiej naszej okolicy. Spędziliśmy zatem całe dwa dni na spacerach, oraz poznawaniu cyklu życia naszych najbliższych sąsiadów. Stało się już chyba małą tradycją, że raz na jakiś czas odwiedzamy nowy most. W ten weekend wdrapaliśmy się na ten, który zaprowadził nas na drugą, nieznaną dotąd stronę miasta. Co tam odkryliśmy, przekonajcie się sami! 
fot.Chudy "most'"
fot.Chudy "most"
Smog lekko przysłaniał słońce ale pora była dość wczesna. Ruch na ulicy był duży, tak więc przez most spacerowaliśmy w milczeniu, by nie stracić głosu przy próbach przekrzyczenia gwaru pędzących samochodów i nieustannie nadużywanych klaksonów. Chodnikiem pędziła również spora ilość skuterów, więc musieliśmy się mieć na baczności, by spacer odbył się bez żadnych obrażeń.




fot.Chudy "most"
Jeden z kierowców skutera patrzył na mnie z tak ogromnym niedowierzaniem, że o mały włos nie rąbnął w barierki z tej nieuwagi. Przez głowę przemknęła mi już myśl jak reanimujemy tego szalonego pana. Na szczęście obyło się bez takich rewelacji. 
fot.Chudy "most"
Chaos jaki tutaj panuje przyprawia mnie czasem o istny zawrót głowy. Chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe w szczególności, że w społecznie przyjętych zasadach: pierwszeństwo ma ten, kto szybszy i silniejszy. Istne prawo dżungli. 

Nie przeszkodziło nam to jednak w podziwianiu widoków miasta i rzeki, której poziom akurat był niezwykle niski.




fot.Chudy "miasto Fuzhou"
fot.Chudy "miasto Fuzhou"
Po drugiej stronie ujrzeliśmy niewielką, piaszczystą plażę. Nigdy wcześniej w Fuzhou nie spotkałam piaszczystej plaży, dlatego zarządziłam natychmiastowy marsz w tamtym kierunku. Wybrzeże rzeki jest tutaj fajnie zagospodarowane na tereny rekreacyjne, więc pewnie będzie gdzie przysiąść i na chwilę odpocząć. Jednak, gdy pędzimy miejskim autobusem nie dostrzegamy wszystkiego, co ma dla nas do zaoferowania to miasto. 
fot.Chudy "miasto Fuzhou"
fot.Chudy "miasto Fuzhou"
Dotarliśmy, tak jak przypuszczałam do przybrzeżnego parku, w którym wielu Chińczyków spędza wolny czas. Jedni grali w piłkę, inni puszczali latawce a jeszcze inni trenowali akrobatyczne skoki. Znalazł się w tym towarzystwie nawet tatuś, który jak przypuszczam kupił sobie (nie swojej córeczce) zdalnie sterowany samochód, którym się bawił, podczas gdy jego córka swobodnie ganiała wśród drzew i miniaturowych mostów. Ach prawie zapomniałam, a to przecież najważniejsza wiadomość. Otóż podczas tego spontanicznego spaceru trafiliśmy do parku, w którym znajdowały się miniatury wszystkich mostów Fuzhou.
fot.Chudy "park na wybrzeżu"
fot.Chudy "miasto Fuzhou"
Zeszliśmy na dół, by przyjrzeć im się z bliska. W końcu nie odwiedziliśmy jeszcze wszystkich mostów ale po tej wyprawie będziemy wiedzieli, dokąd udać się w przyszłości. Bardzo podoba mi się tutaj to, że tak wiele obiektów budowanych jest dla ludzi, że jest tak wiele miejsc, w których możemy spędzić czas po pracy inaczej niż chodząc po centrach handlowych, pić kawę i opychać się ciastkami. Co więcej, ludzie tutaj z tego korzystają i szanują te miejsca!
fot.Chudy "miniaturowe mosty"
fot.Chudy "miniaturowe mosty"
fot.Chudy "miniaturowe mosty"
fot.Chudy "miniaturowe mosty"
Zgodnie z Jarkiem stwierdziliśmy, że ta strona miasta jest jakoś bardziej egzotyczna. Więcej palm, roślinności, klimat sprawiał wrażenie bardziej tropikalnego... Może to tylko takie wrażenie, bo do palm rosnących tuż pod naszych oknem już się po prostu przyzwyczailiśmy. Właściwie to nigdy nie sądziłam, że będę mieszkać gdzieś, gdzie tropikalna roślinność zagląda do pokoju o poranku, wraz ze wschodzącym słońcem.
fot.Chudy "Fuzhou"
Na końcu wyprawy odnaleźliśmy duże centrum handlowe, był tam nawet Carrefour. Liczba ciągle napływających tam osób, zniechęciła mnie skutecznie do wejścia do środka. To była chińska godzina zakupowego szczytu. Istne szaleństwo. Byłam zbyt zmęczona i potrzebowałam odrobiny kofeiny, ale wszystkie kawiarnie były zajęte.  Nawet na parkingu dla skuterów brakowało wolnych miejsc... Pozostało tylko złapać jakiś autobus i wypić filiżankę kawy z Polski, w domowym zaciszu. 
fot.Chudy "parking dla skuterów"
fot.Chudy "parking dla skuterów"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz