Strony

25 stycznia 2015

Chiński glutaminian sodu

Chyba już powszechnie wiadomo, że glutaminian sodu cieszy się dużą popularnością szczególnie w Azji. Również w chińskim jadłospisie, ta substancja chemiczna znajduje się na pierwszym miejscu. Dlaczego Chińczycy na potęgę używają tej szkodliwej substancji? Postaram się znaleźć odpowiedź na to pytanie.
fot.Pina "Glutaminian sodu"
W każdym chińskim sklepie z pewnością znajdziemy dział poświęcony tym niewielkim, białym kryształkom. Produkt ten jest stosunkowo niedrogi i dostępny w opakowaniach o różnej wielkości. Począwszy od malutkich paczek, a skończywszy na ogromnych workach. 

Gdy przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania, nasz chiński przyjaciel wybrał się z nami na zakupy, żeby nam doradzić i trochę pomóc w tych pierwszych dniach. Zaprowadził nas na stoisko z glutaminianem i powiedział, że to jest bardzo dobre do gotowania. Zapytaliśmy go zatem, czy wie, że ta substancja nie należy do zdrowych. Bez wahania odpowiedział, że tak. Nie potrafił jednak wytłumaczyć dlaczego jej używa. 
fot.Pina "Glutaminian sodu"
Stwierdzenie, że Chińczycy używają glutaminianu sodu na potęgę wcale nie jest przesadą. Wystarczy dobrze się rozejrzeć. Uliczne grille i uliczni sprzedawcy przed smażeniem czy to mięsa, warzyw, czy owoców morza, posypują je obficie glutaminianem. Czasem zapach przypalonego, cudownego polepszacza smaku jest wstręty, wręcz nie do zniesienia. Mimo to, Chińczycy chętnie kupują te przekąski i w tym niezwykłym smrodku je spożywają.


Szczególnie łatwo glutaminian wyczuć w gorącej zupie. Po kilku pierwszych łyżkach, w ustach pozostaje nam uczucie piekącego języka, to właśnie pan glutaminian. Gdy jeszcze mieszkaliśmy w hotelu stołowaliśmy się na uwielbianym przez na Brooklyn'ie. Jadaliśmy tam obiady praktycznie każdego dnia, z dwóch powodów: było blisko i tanio. Po jakimś czasie oboje z Jarkiem zaczęliśmy miewać silne bóle głowy, co nam się nie zdarzało. Być może był to efekt nadmiaru glutaminianu. Teraz, gdy gotujemy sami, bez dodatków polepszaczy smaku, problem bólu głowy zniknął. 

Gdy pewien Japończyk odkrył glutaminian sodu, otrzymywał go z wysokobiałkowych wodorostów. Roślina ta nazywana była kombu. Japończycy twierdzili, że kombu miała bardzo unikatowy smak, inny, niepowtarzalny... Po prostu pyszny. Zaczęto zatem produkować na drodze chemicznej kwas glutaminowy, który był odpowiedzialny za tą pyszność kombu. 

Myślę, że głównie z tego powodu w kuchni azjatyckiej używa się tak ogromne ilości substancji, jaką jest glutaminian sodu. Jest on wspomnieniem pewnego smaku, określanego jako pełny, mięsisty, grzybowy. Uwielbiają go do tego stopnia, że szczególnie w restauracji możemy spotkać się z taką sytuacją, gdzie podadzą nam do zamówionych potraw czysty glutaminian, wysypany na niewielki talerzyk. Chińczycy maczają przygotowane potrawy jeszcze raz w glutaminianie i spożywają je.  

Inną historią jest to, że Chińczycy to naród niezwykle leniwy, a glutaminian daje możliwość szybkiego polepszenia smaku potrawy, bez większego wysiłku i nakładu czasu. Obiad gotowy w kilka minut? Kto o tym nie marzy w czasach wszechobecnego pośpiechu, prawda?
fot.Pina "Glutaminian sodu"

1 komentarz:

  1. Zapraszamy do dodania bloga w serwisie zBLOGowani! Mamy już ponad 5400 blogów z 22 kategorii.
    zBLOGowani to największy polski serwis skupiający blogi i vlogi. Czytelnikom umożliwiamy obserwowanie blogów oraz tworzenia katalogów ulubionych wpisów. Blogerzy mają dodatkowo możliwość brania udziału w ciekawych akcjach i konkursach oraz dyskusji na forum. Zachęcamy do rejestracji.

    OdpowiedzUsuń