Strony

30 lipca 2015

Podróże skuterem bywają pełne wrażeń - dżungla

Solidnie zregenerowani kolejny dzień na Koh Phangan zaczęliśmy pełni energii. Podczas egzotycznego śniadania właścicielka pensjonatu szybko i sprawnie zaznaczyła nam na mapie wszystkie miejsca warte uwagi, podkreślając że przy użyciu skutera potrzebujemy jedynie dwóch dni by zwiedzić całą wyspę. Udaliśmy się zatem do poleconej wypożyczalni skuterów. Za symboliczną wręcz kwotę wypożyczyliśmy skuter i zakupiliśmy trochę paliwa. Teraz pełni entuzjazmu mogliśmy ruszyć w głąb wyspy.
fot.Pina "podróże skuterem"
Mój entuzjazm nie trwał zbyt długo. Kręte, strome i dziurawe wyspiarskie drogi przyspieszały bicie mojego serca. To zdecydowanie nie na moje nerwy. Mocno ściskając ramiona Jarosława mówiłam tylko: powoli, proszę powoli. Miejscowi oczywiście pędzili przez góry i doliny nie trzymając się jakichkolwiek zasad ruchu drogowego, bez kasków, z dziećmi zapakowanymi na skuter jak tylko się da.  
fot.Pina "podróże skuterem"
Na moje szczęście co jakiś czas zatrzymywaliśmy się w punktach widokowych podziwiać przepiękna krajobrazy, ja mogłam wtedy głęboko odetchnąć i nieco zwolnić szalejące tętno. 

Dla wielbiciela motorów jakiego jak Jarosław takie przejażdżki to czysta przyjemność, ja chyba muszę jeszcze przywyknąć!

Przyznam jednak szczerze, że jest to zdecydowanie najlepszy sposób zwiedzenia niewielkiej wyspy, oczywiście o ile posiada się umiejętności jazdy na takiej maszynie. W ciągu 20 minut byliśmy już na drugim końcu Koh Phangan. Biały piasek i krystalicznie czysta woda kusiły już z daleka. Najpierw jednak wybierzemy się do prawdziwej, tajskiej, nieobliczalnej i nieprzewidywalnej dżungli.







fot.Pina "podróże skuterem"
fot.Pina "podróże skuterem"
Teoretycznie w tej części Tajlandii trwała jeszcze pora deszczowe ale praktycznie wyglądało to tak, że wszystkie wodospady na wyspie były wyschnięte. Pierwsze miejsce okazało się zatem niewypałem. Wsiadamy na skuter i mkniemy dalej. Kolejnym punktem jest jedno z najwyższych miejsc na wyspie, niewielka góra położona w jej centrum. Zostawiamy skuter na dole, zabieramy ze sobą duże zapasy wody i ruszamy w drogę. Przed nami męcząca wyprawa, wysoka wilgotność i ponad trzydziestostopniowy upał.
fot.Chudy "wodospad"
Pogoda sprawia, że nasze ciała w kilka minut zalane są potem. Dziko rosnące drzewa, ogromne palmy i egzotyczne zwierzątka sprawiły, że naprawdę czułam się tam jak dżungli. 
fot.Pina "dżungla"
Wraz z rosnącą wysokością trudności w maszerowaniu były coraz większe. Potrzebowaliśmy częstych przystanków na łyk zimnej wody. Z czoła leciał ciurkiem pot. Jedyne o czym marzyłam w tamtym momencie to spontaniczny nur do zimnej wody. Jednak zamiast kąpieli w chłodnej zatoce zaliczyłam bliskie spotkanie z wielką jaszczurką, która z impetem wskoczyła na mnie prosto z drzewa. W sumie dobrze, że nie był to krab!
fot.Chudy "jaszczurka"
fot.Pina "krab"
fot.Pina "dżungla"

Po kilkudziesięciu minutach wspinaczki w górę, dotarliśmy. Nasze ubrania były dosłownie przemoczone. Moglibyśmy ściągnąć koszulki i je wykręcić. Wysiłek nie poszedł na marne. Naszym oczom ukazała się panorama wyspy, wyspy gęsto pokrytej palmami kokosowymi... W zasadzie same  palmy kokosowe i woda, to właśnie Koh Phangan.





















fot.Pina "Koh Phangan"
fot.Pina "Koh Phangan"
fot.Pina "Koh Phangan"
Po takiej wyprawie szybko zeszliśmy na dół i skuterem pomknęliśmy na jedną z najlepszych plaż na wyspie. Woda, woda, woda i ochłoda, właśnie tego teraz potrzebujemy. Solidna kolacja i relaksujący wieczór.  Idealne zakończenie tropikalnego dnia. Jedynym minusem podróży skuterem są obolała pośladki...!
fot.Pina "Koh Phangan"
fot.Chudy "Koh Phangan"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz