Strony

2 listopada 2014

GuShan Mountain

Góry GuShan zaliczyć można zdecydowanie do jednej z największych atrakcji, znajdujących się w Fuzhou. Jest to bardzo klasyczne oraz malownicze miejsce. Podobno jest tam najsłynniejsza świątynia Yongquan wokół której, rozrzuconych jest około 100 zabytków. Piszę podobno dlatego, że akurat my do niej nie trafiliśmy. Trzeba będzie powtórzyć ten spacer.
fot.Chudy "góry GuShan w Fuzhou"
Dróg na sam szczyt jest kilka, my oczywiście wybraliśmy tę najbardziej ekstremalną. Podobnie jak wiele jest ścieżek turystycznych. Na każdej z nich możemy zobaczyć coś innego. 
fot.Chudy "brama u podnóża gór"
fot.Chudy "mapa gór GuShan"
Wytyczyliśmy sobie pewną drogę, którą mieliśmy zamiar pokonać ale niestety dalej były tylko napisy chińskie, nawet bez kolorów ścieżek turystycznych. Tak więc od bramy, szliśmy na wyczucie, w końcu gdzieś te murowane schody nas zaprowadzą. 
Jak wspomniałam na górę można iść schodami, jest ich ponad 2000 także podczas drogi solidnie się spociliśmy, lub wjechać kolejką. Ach, zapomniałabym, do punktu widokowego można jeszcze dojechać samochodem.

Wydaje mi się, że najlepszy jest jednak spacer, gdyż po drodze można podziwiać naprawdę piękne widoki a także, zajrzeć w kilka zakamarków. Skoro takie widoki witają nas na początku spacerku, to dalej może być tylko piękniej!
fot.Chudy "widok z gór"
 Im dłuższa droga, tym schody stawały się bardziej strome i więcej wysiłku potrzeba było, aby dostać się na górę. Po drodze jednak jest wiele ławek i altan, na których można przysiąść i odetchnąć chwilę.
fot.Chudy "góry GuShan"
Zadziwiający był widok małych dzieci, które dzielnie pokonywały z rodzicami tę ciężką drogę. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak one dały radę dostać się na swoich małych nóżkach, na sam szczyt! Szczególnie, gdy temperatura powietrza utrudniała tylko taki wysiłek fizyczny.








Dookoła było bardzo zielono i cicho, słychać było jedynie śpiew ptaszków. Tym razem były to prawdziwe ptaszki! Można było spotkać szalonych Chińczyków, wyprawiających dziwne rzeczy, gotujących w ludowych strojach lub po prostu drzemających na leżaku. 
fot.Chudy "góry GuShan"
fot.Chudy "góry GuShan"
Momentami wyglądało to tak, jakby Oni mieszkali w tych górach. Niewielkie chatki, porośnięte pnączami, ogrody...
Nie potrafię powiedzieć czy było to jakieś święto, czy jest w tym miejscu tak na co dzień. 









Oczywiście podczas tej męczącej wycieczki, cieszyliśmy się niezwykłym zainteresowaniem, ze strony młodzieży, dzieci i osób starszych. Każdy Nas zaczepiał i zagadywał, na tyle ile potrafił. Jak to zwykle tutaj bywa, robili dużo zdjęć z ukrycia, więc my też postanowiliśmy się nie czaić!
fot.Chudy "Chińczycy"
fot.Chudy "schody w górę"

Mijaliśmy kolejne schody a końca nie było widać... 
Upał dawał się we znaki, ból nóg, dużo ludzi i ciągle trzeba było wdrapywać się w górę. Powoli wymiękałam a Jarkowi nie brakowało najwidoczniej sił, gdyż maszerował kawałek przede mną, dokumentując mój cieknący po czole pot!


fot.Chudy "schody w górę"
Oczywiście Chińczycy są chyba nie zniszczalni, bo po pokonaniu 2000 schodów, na szczycie mieli ochotę na dalszy wysiłek fizyczny i ćwiczenia. Trzeba dodać, że w porównaniu z ich tempem marszu, ja się gramoliłam! 
fot.Chudy "ćwiczący Chińczyk"
A przecież taką samą liczbę schodów trzeba pokonać w drodze powrotnej. Stwierdzam stanowczo, że droga powrotna była dużo bardziej męcząca. Nie mogliśmy zapanować nad własnymi nogami, bo całe drżały z wysiłku. 
Istny Crossfit w plenerze!








Na szczęście, po długim czasie tych męczarni, ujrzeliśmy szczyt oraz przepiękne widoki. Nie trafiliśmy jedynie z pogodą, ponieważ był upalny i bezwietrzny dzień. To oznaczało również smog i ograniczoną widoczność. Moim zdaniem są one i tak piękne. Mmmm...a w nocy!
fot.Chudy "widok z gór"
fot.Chudy "widok z gór"
fot.Chudy "widok z gór"
Wraz z tymi widokami odeszły w niepamięć wszystkie narzekania, bóle i takie tam inne. Zdecydowanie warto było się pomęczyć dla takich krajobrazów! Choć zdjęcia i tak nie oddają klimatu jaki panował na szczycie. Najprawdopodobniej nie było by  z tej wycieczki takiej radości, gdybyśmy tak po prostu wsiedli w samochód, czy kolejkę i dojechali na samą górę. 
Polecam serdecznie taką pieszą wycieczkę! Nawet mi się zrymowało ;). 
Na koniec dodaję jeszcze kilka zdjęć, bo moje słowa nie oddadzą tych wszystkich, fantastycznych obrazów.
fot.Chudy "wejście na górę"
fot.Chudy "wejście na górę"
fot.Pina "szczyt góry"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz