Strony

2 lipca 2015

Bangkok - pierwsze wrażenie

No to zaczynamy podróż po magicznej Tajlandii, a rozpoczęliśmy ją w nieco szaleńczym stylu. Przez pomyłkę o mały włos nie spóźniliśmy się na samolot, ale na całe szczęście obsługa lotniska przyszła nam z pomocą i odprawę załatwiliśmy w jakieś niecałe 20 minut. Morderczy bieg z przeszkodami o poranku zaliczony! Na ostatnie wezwanie wbiegliśmy do samolotu, który był już wypełniony po brzegi Chińczykami. Uff... Udało się! Jesteśmy! Kierunek Bangkok!
fot.Pina "ulica Bangkoku"
Bangkok przywitał nas palącym słońcem, korkami po horyzont, kolorowymi taksówkami i wszechobecnym językiem angielskim. O tak... Jak cudownie rozumieć wszystko co jest dookoła ciebie.

Teraz wystarczyło złapać jedną z tych kolorowych, cudnych taksówek i ruszyć w stronę hotelu. Zapowiada się szalony weekend w krainie rozpusty.

Nawet miłym przywitaniem był fakt, że trafił nam się taksówkarz, który nie miał zamiaru nas oszukać. Elegancko ubrany pan (zupełne przeciwieństwo chińskich taksówkarzy) od razu włączył licznik w swojej równie eleganckiej taksówce i ruszyliśmy.










fot.Pina "Bangkok pierwsze wrażenie"
Jako miejsce pobytu wybraliśmy sobie jedną z najpopularniejszych ulic Bangkoku a zarazem, jedną z najbardziej rozrywkowych - Khao San Road. Tak by przez tych kilka dni być w samym sercu miasta i poczuć dokładnie jego klimat. Liczyliśmy się z tym, że będzie głośno ale to tylko kilka dni. Odpoczniemy już niedługo na jednej z bezludnych wysp. Heh...

Po podróży byliśmy straszliwie wygłodniali, dlatego o razu ruszyliśmy na ulicę w poszukiwaniu tajskich smakołyków. Uwierzcie mi, było w czym wybierać. Zapachy przygotowywanego jedzenia po prostu przyciągały do starych, rodzinnych, tajskich knajpek.
fot.Pina "tajska knajpka"
Tak więc długo się nie zastanawiając usiedliśmy w jednej z nich. Pierwsza tajska restauracja, pierwsze tajskie jedzenie i oczywiście pierwsze tajskie, zimne piwko. Po pierwszym łyku poczułam jego moc. Wow! Piwo, które ma dokładnie 6%, rok takiego nie piliśmy... Chyba musimy być ostrożni :) Jedzenie było oczywiście wyśmienite a do tego tanie, bo ceny tajskich dań wahały się od 60-150 bahtów, czyli jakieś 6-15 polskich złotych. Za taki rarytas jak zimne piwo musieliśmy zapłacić średnio 90 bahtów, czyli 9 zł. 

Z godziny na godzinę tłum na ulicy narastał a wraz z nim przybywało co raz więcej garkuchni, stoisk z aromatycznymi przekąskami, sklepów z pamiątkami i ubraniami. Kupisz tu dosłownie wszystko a ceny momentami były naprawdę powalająco niskie (przykładowo koszulka tajskiego adidasa - 100 bahtów, 10 zł).
fot.Chudy "Khao San Road"
Jak by mnie ktoś zapytał o rzecz jaką najlepiej zapamiętałam z Khao San Road to wszechobecni Hindusi wciskający swoje garnitury Hugo Bossa jak tylko się da. Władali wszystkimi językami świata, oczywiście w bardzo okrojonym słownictwie, w tym również polskim! Czasami doprowadzały mnie do szału już słowa:
- "Dzień dobry, jak się masz"?
- "Polska, Warszawa, Legia Warszawa"!
- "Kup koszulę przyjacielu"!

I skąd oni wiedzieli, że jesteśmy z Polski? Jeden odpowiedział, że to widać. Mi się po prostu wydaje, że na ulicy poszła fama o polaczkach i tyle. Zdradzała nas może jedynie śnieżno-biała barwa skóry, dlatego dla wybierających się do Tajlandii mam małą radę: warto przed wyjazdem nabrać trochę kolorku dla własnego spokoju. Udało nam się jednak znaleźć sposób na Hindusa! Na proste pytanie "Where are you from"? Odpowiadaliśmy "from China" i dyskusji nie było.
fot.Chudy "kup pani koszulę"
Jak już mówiłam Khao San Road to jedna z tych ulic na której znajdziesz wszystko, dlatego po przepysznej kolacji oddaliśmy się rytmom Bangkoku. Przechadzaliśmy się zakamarkami tego magicznego miejsca, próbowaliśmy nowych smaków, rozmawialiśmy z niezwykle przyjaznymi ludźmi i tak płynął nam czas... Nawet swój urok miało tutaj to, że wszyscy chcą żebyś coś od nich kupił!
fot.Pina "Khao San Road"
fot.Pina "Khao San Road"
fot.Pina "skorpiony"
fot.Pina "owocowe soki"
fot.Pina "owoce morza"
fot.Pina "tuk tuki"
fot.Pina "Khao San Road"
fot.Pina "Durian sweet fruit"
fot.Pina "owocowe przekąski"
Podsumowują ten krótki wstęp do całej opowieści o przygodach z Tajlandii powiem wam tylko tyle, że pewien znajomy powiedział nam:  
"jak już raz pojedziecie do Tajlandii to będziecie chcieli jeszcze tam wrócić". 
Miał rację! Powiem nawet więcej. Ja tego pierwszego dnia czułam, że nie będę chciała stąd wyjeżdżać! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz