Wizyta w Japonii była zdecydowanie jedną z najlepszych naszych wypraw. Wykończeni poprzednimi służbowymi wizytami nie mieliśmy zbytnio ochoty na kolejną, długą podróż, która jakby tego było mało nie zaczęła się zachęcająco. Dlaczego? Przekonajcie się sami.
|
fot.Pina "panorama Tokio" |
Na dobry początek utknęliśmy w Szanghaju na lotnisku na jakieś 4 godziny. Szalejące cyklony i padający deszcz zdezorganizowały rozkład samolotów. Tablica odlotów zapełniła się czerwonymi komunikatami. No pięknie, pomyślałam. Jak tak zaczyna się nasza przygoda z Japonią to wolę nie myśleć co będzie dalej.
|
fot.Pina "panorama Tokio" |
Tokio przywitało nas cichymi ulicami, tłumem ludzi w garniturach oraz powalającą czystością. Wow! Totalne przeciwieństwo każdego chińskiego miasta. Nie spodziewałam się, że różnica będzie aż tak duża i widoczna na każdym kroku.
Dziś Tokio jest nasze! Poczułam zdecydowany przypływ energii. Teraz możemy ruszać w miasto.
Nasi chińscy towarzysze wyraźnie nie wiedzieli jak powinni się zachować. Po ich minach widziałam zdecydowane zamieszanie. Nigdy dotąd nie byli poza granicami swojego państwa a tu taka niespodzianka - wszystko zupełnie inne niż w Chinach. Tutaj obowiązują zasady. Zasady? A co to takiego?
Spoglądając ciągle na nasz chiński ogonek przejęliśmy wodze nad międzynarodową wycieczką. Ktoś musi ich poprowadzić w przeciwnym razie, będziemy tkwić cały dzień w jednym punkcie.
Na samym początku ujrzeliśmy Tokio Sky Tree gdyż nasza stacja wysiadkowa znajdowała się tuż pod słynną tokijską wieżą. Swoją drogą na uwagę zasługuje fakt, że pociągiem jechaliśmy również z dużym opóźnieniem (około 4-godzinnym), ponieważ jak nam powiedziano na stacji "no signal"! Komunikacja w Tokio wyraźnie bardzo chciała nam urozmaicić wycieczkę.
|
fot.Pina "Tokyo sky tree" |
|
fot.Pina "Tokyo sky tree" |
Jakby ktoś zapytał z czym kojarzy mi się Tokio bez wahania odpowiedziałabym, że z magicznymi, kolorowymi ulicami, sklepami z akcesoriami do mangi, płytami DVD, bajkami, gadżetami, salonami gier i automatami z kapsułami. Jednym słowem, bajkowy świat. Spójrzcie sami!
|
fot.Pina "Akihabara - elektroniczna ulica" |
|
fot.Pina "Akihabara - elektroniczna ulica" |
|
fot.Pina "Akihabara - elektroniczna ulica" |
|
fot.Pina "Akihabara - elektroniczna ulica" |
|
fot.Pina "Akihabara - elektroniczna ulica" |
Żeby zobaczyć na własne oczy prawdziwe, zatłoczone tokijskie ulice niczym z filmów wybraliśmy się na jedną z najbardziej popularnych, zakupowych ulic - Shibuya. Jedno z najpopularniejszych skrzyżowań przeszło moje wszystkie wyobrażenia. Z godziny na godzinę tłum narastał. Ludzie tłoczyli się w pobliżu skrzyżowania niczym mróweczki. To jest prawdziwe, najprawdziwsze Tokio. Ludzie w garniturach i wypolerowanych butach pędzący przed siebie a ręku trzymający kubek kawy.
|
fot.Pina "Shibuya" |
|
fot.Pina "Shibuya" |
Kofeina to zdecydowanie jedna z najpopularniejszych używek mieszkańców Japonii. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jakim luksusem była możliwość zakupienia sobie kubka gorącej, świeżo zmielonej kawy. Kawa dostępna w każdym miejscu o każdej porze to kolejny powód dla którego polubiłam ten kraj. Starsza pani w wieku około 60 lat o godzinie 23.00 kupuje w sklepie kubek mrożonej kawy i wypija prawie jednym duszkiem... Świat oszalał!
|
fot.Pina "automaty z mrożoną kawą" |
Z innych atrakcji polecam gorąco przejażdżkę tokijskim metrem w godzinach szczytu, pod warunkiem, że uda wam się do niego wejść. Zanim to wszystko jednak nastąpi musicie wiedzieć jak kupić bilet i gdzie. Rozgryzienie siatki metra i pociągów JR zajęło nam trochę czasu. Do tego zmęczone umysły płatały nam figle. Poruszanie metrem w Tokio stało się zdecydowanie łatwiejsze od momentu, w którym odkryliśmy cudowną aplikację, która w zasadzie podróż metrem planuje za Ciebie.
|
fot.Pina "metro w Tokio" |
|
fot.Pina "metro w Tokio" |
A tak na koniec pierwszej części opowieści o Tokio dodam tylko tyle, że to miasto nocą staje się magiczne... Wkrótce zapraszam na ciąg dalszy opowieści o Japonii.
|
fot.Pina "Tokio nocą" |
|
fot.Pina "Tokio nocą" |