Translate

30 września 2014

Pierwszy dzień w Chinach


Moim pierwszym przystankiem na chińskiej mapie jest Szanghaj. Miasto, które niewątpliwie zarówno nocą jak i dniem ujmuje swoim niezwykłym klimatem.

fot. Chudy
Jak się szybko okazało, jako blondynka jestem jedną z największych atrakcji tego miejsca. Chińczycy bez żadnych oporów i zbędnych pytań otaczali mnie swoimi iPhonami, robiąc mi przy tym serie zdjęć. Podobna do jakiejś chińskiej celebrytki z pewnością nie jestem ale momentami można było odnieść takie wrażenie.

fot. Chudy
Nawet wśród wielkiego tłumu na ulicy moja blond czupryna zdecydowanie się wyróżnia. Dostrzegały to nawet dzieci, które z wrażenia zastygały przede mną w bezruchu. Gdy chcąc zakryć swoje zażenowanie uśmiechałam się nieśmiało, one wytykały mnie palcami jak COŚ... Wtedy zrozumiałam, że życie tutaj będzie nieustanną przygodą.


Szybko się też przekonałam, że podstawy jakiegokolwiek języka obcego trzeba odstawić na bok a jak najprędzej opanować sztukę negocjacji przy pomocy gestów. Tak... negocjacje to podstawa do tego aby tu przetrwać, inaczej Chińczycy są w stanie zabrać od Ciebie tyle ile tylko posiadasz przy sobie. Szczególnie należy o tym pamiętać wsiadając do taksówki. Wolna taksówka w Chinach nie jest równoznaczna z tym, że gdziekolwiek nią dojedziesz. Wszystko zależy od ceny - jaką proponujesz Ty! Kiedy uda Ci się usiąść i pokazać adres docelowy, taksówka rusza a Ty z ulgą bierzesz oddech. Ale to nie koniec. Po rozpoczęciu jazdy  rozpoczyna się drugi etap negocjacji. Negocjujesz, negocjujesz, negocjujesz... Aż do granic Twojej cierpliwości, do uwielbianego przez nich  (najprawdopodobniej jedynego znanego słowa po angielsku) O.K. 

fot. Chudy
Całkiem innym przeżyciem jest podróż taką taksówką. Ale to jest temat na osobny post, który pojawi się już wkrótce.

fot. Chudy

fot. Chudy



Popularne w tym miesiącu