Translate

17 kwietnia 2015

Niedzielny poranek w Hong Kongu

Dzisiejszym wpisem o Hong Kongu na jakiś czas kończę ten temat. Oczywiście jest jeszcze wiele rzeczy, które chciałabym wam opowiedzieć o tym miejscu ale wszystko w swoim czasie. Nie możemy przecież zapominać, że ostatni czas to dla nas nie tylko wyprawa do Hong Kongu. Jest jeszcze w Chinach wiele tajemniczych miejsc w które chciałabym was zabrać. Dziś przekonacie się dlaczego o poranku tak ogromne miasto jak Hong Kong świeci pustkami.
fot.Pina "Hong Kong o poranku"
Nie mieliśmy wiele czasu w niedzielny poranek na to, by zagłębiać się w ulice miasta. Postanowiliśmy udać się zatem na niewielką wyprawę żeby sprawdzić, czy rzeczywiście kupimy tu wszystko taniej, niż w każdym innym miejscu na ziemi. Szybkie śniadanie i odrobina kofeiny zmotywowały nas do działania. 
fot.Pina "Hong Kong o poranku"

Nie wszystko jednak poszło po naszej myśli. Było grubo po 11.00 a my z każdym odbiciem się od zamkniętych, sklepowych drzwi, traciliśmy poranny zapał do zakupów. 

Zaraz południe a na ulicach pustki, cisza, słychać jedynie szum pędzących samochodów. " Z zakupów nici" - pomyślałam. Czas nas gonił więc jedynym wyjściem był spacer po okolicy. Z nadzieją na to, że znajdziemy coś niezwykłego, po prostu ruszyliśmy przed siebie.

Miasto, które poprzedniej nocy tętniło życiem do naprawdę późnych godzin nocnych, teraz zdawało się być jakby wymarłe. Krótko mówiąc nie spodziewałam się tego. W Chinach nie spotkałam się jeszcze z zamkniętymi sklepami, może z wyjątkiem okresu chińskiego nowego roku. 

fot.Pina "Hong Kong o poranku"
fot.Pina "Hong Kong o poranku"
fot.Pina "Hong Kong o poranku"
fot.Pina "Hong Kong o poranku"

Nawet miejsce, które odwiedziliśmy poprzedniego dnia wieczorem, w którym był targ, wiele straganów, ludzi, restauracji... dziś o poranku miałam wrażenie, że pomyliłam ulice. Pustka. Śmieci. Nic poza tym.

Jednak jak mówi nasze stare, polskie przysłowie: "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". Tak też się stało w naszym przypadku. 

Błąkając się po wąskich uliczkach Hong Kongu trafiliśmy jakimś cudem na niewielki, klimatyczny bazarek. Chyba dobrze już wiecie, że jeśli o mnie chodzi - to ja uwielbiam takie miejsca. 

Ludzie sprawiali wrażenie wręcz zaspanych, tak jakby dopiero zaopatrywali się na niedzielne, leniwe śniadanie.
Nie znam zwyczajów tutejszych mieszkańców ale zdaje się, że prowadzą zupełnie inny tryb życia, niż reszta Chińczyków. 



Późne chodzenie spać i późne wstawanie jest tutaj mało popularne. Hong Kong jak widać, jest wyjątkiem od tej chińskiej tradycji życia.

Na bazarku, jak to na bazarku bywa nie zabrakło dużej ilości warzyw i owoców. Czasem trafiały się jakieś upieczone kaczuszki albo inne zwierzątka, które swoim zapachem przyciągały tłumy wygłodniałych po nocnej imprezie ludzi. Jedyną nowością, którą zauważyłam była niesłychanie duża ilość sklepów z medykamentami. Nie przypominały one jednak tradycyjnej apteki a bardziej sklep zielarski, w którym można dostrzec niekiedy ususzone dziwności i zwierzęta. Czy to leczy? Nie wiem i chyba eksperymentować nie będę. 
fot.Pina "zdrowotny sklep"
fot.Pina "zdrowotny sklep"
fot.Pina "suszone ośmiornice"
fot.Pina "zdrowotny sklep"
fot.Pina "zdrowotny sklep"
fot.Pina "suszone ryby"
fot.Pina "pieczone kaczki"
fot.Pina "pieczone kaczki"
fot.Pina "pieczone kaczki"























fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
O! Przy tych banankach muszę się zatrzymać! Wiecie, my z Jarosławem jesteśmy taką parą, która jak stwierdziliśmy ostatnio, najwięcej pieniędzy wydaje na banany. Przyznaliśmy nawet zgodnie, że u nas w domu nigdy nie może zabraknąć bananów. Spróbowaliśmy ostatnio trochę nietypowego banana. Dlaczego był taki nietypowy? A no dlatego, że był malutki, prosty, miał cieniutką skórkę i smakował nieco inaczej. Zdecydowanie był bardziej słodki od tych bananów dobrze nam znanych. Jeszcze jedno! Takiego banana z pewnością nie zjecie w Polsce, bo jak można się domyślić - według Unii Europejskiej taki banan, to nie banan. Brakuje mu przepisowego zakrzywienia. Heh... A tak poważnie, to jak tylko będziecie mieli okazję, koniecznie spróbujecie!
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"























fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu"
fot.Pina "bazarek w Hong Kongu
























Poza tym z Hong Kongu za dnia zapamiętałam jeszcze jedną ważną rzecz. Straszliwie drogie metro. Nie spotkałam jeszcze tak drogiego miasta jeśli chodzi o transport metrem, bo metro zawsze kojarzy się z jedną z najtańszych form transportu. W Hong Kongu jednak jest inaczej. 
fot.Pina "metro w Hong Kongu"
fot.Pina "metro w Hong Kongu"

Śmiem  nawet twierdzić, że taniej wyjdzie nas podróż po mieście piętrowym autobusem z gratisowym fajnym widokiem na miasto podczas podróży. Już za około 10$ przejedziemy spory kawałek, gdzie tyle samo zapłacimy za przejazd 3 stacji metrem, w centrum.

Oczywiście im dalej od centrum tym bilety na metro są tańsze ale dalej uważam, że to trochę zbyt wysokie stawki.

Podobno warto w Hong Kongu skorzystać także z taksówek, które podobnie jak autobusy - o dziwo - nie należą do drogich środków transportu.

Jedną rzeczą, którą jak do tej pory spotkałam tylko w Hong Kongu i która bardzo mi się podoba, to sposób rozwiązania linii metra. Są one połączone w tak, że wychodząc z jednego pociągu na tym samym poziomie masz przesiadkę na inny.




Nie trzeba ganiać po całej stacji żeby przesiąść się na inną linię a nie zapominajmy, że chińskie stacje metra nie należą to najmniejszych. Z każdej stacji tak średnio mamy około 6 różnych wyjść, kilka pięter, także jest gdzie ganiać.
fot.Pina "metro w Hong Kongu"
Tak na koniec nasuwa mi się pewna myśl dotycząca właśnie Hong Kongu. Dla mnie w dzień to miasto ma zdecydowanie więcej cech kultury chińskiej. Za dnia bliżej mu do Azji. Z kolei w nocy staje się jakby bardziej angielskie. Może to za sprawą tych wszystkich klubów, kawiarni, restauracji i ludzi, którzy pojawiają się dopiero wieczorem...
fot.Pina "Hong Kong"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne w tym miesiącu