Jak to na niedzielny post przystało będzie temat krótki i bardzo przyjemny. Tytuł brzmi trochę tajemniczo ale już za chwilkę wszytko się wyjaśni. Zapraszam!
fot.Chudy "podlewanie zieleni" |
Podczas naszych spacerów niejednokrotnie spotkaliśmy już się z podobnym samochodem, przy pomocy którego w Chinach podlewa się przydrożną zieleń. Przynajmniej w Fuzhou rośnie sporo roślinek, przy ulicach, chodnikach oraz sklepach. A to nic innego jak tylko kolejny chiński sposób na to, jak zrobić żeby się nie narobić.
fot.Chudy "podlewanie zieleni" |
Szczerze Wam powiem, że sprytne są te chińskie patenty, może nie wszystkie ale przynajmniej większość z nich. Chińczycy bardzo stawiają na ułatwianie sobie życia. O nas Europejczykach mają w zwyczaju mawiać, że my tylko potrafimy sobie to życie utrudniać i stwarzać niepotrzebne problemy.
Może jest to jakiś pomysł na to pokomplikowane życie...
fot.Chudy "podlewanie zieleni" |
Tyły wozu obstawia jeden kierownik, który w razie potrzeby odpowiednio skieruje dyszę. Temu panu akurat się nie chciało zbytnio pracować. Może dlatego, że nadchodziła pora na chiński lunch i myślał o stole przepełnionym pysznościami i niewielkim kubeczku baijiu. Picie w pracy, czy w przerwie pracy kompletnie im nie przeszkadza.
fot.Chudy "podlewanie zieleni" |
Trzeba też otwarcie przyznać, że panowie trochę ostatnio zaniedbali swoje obowiązki, bo roślinki nie miały się zbyt dobrze. Większość z nich była lekko podeschnięta, a może to przez tę srogą zimę, która nas w tym roku zastała w Fuzhou... Hi, hi...
fot.Chudy "podlewanie zieleni" |
Tak w bardzo krótki sposób poznaliście dziś chiński sposób dbania o zieleń miejską, ale wydaje mi się, że więcej słów jest tutaj zbędnych. Potraktujcie to jako niedzielną ciekawostkę do popołudniowej kawy i kawałka domowego, pysznego ciasta (szczęściarze)! My nie mamy takich luksusów.
fot.Chudy "podlewanie zieleni" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz