Translate

9 sierpnia 2015

Bliskie spotkanie z Tajfunem

Miniony weekend nie był tym, który zaliczyć możemy do udanych. Do niedzieli, godziny 6.30 obowiązywał nas czerwony, najwyższy alarm zagrożenia tajfunem oraz żółty alarm zagrożenia powodzią. Jak to jest przeżyć jeden z największych tajfunów tego lata?
"zdjęcie satelitarne"

Fuzhou, miasto o którym kiedyś pisałam "szczęśliwe". Fu w języku chińskim oznacza właśnie szczęście. Wspominałam też o tym dlaczego sami mieszkańcy uważają Fuzhou za szczęśliwe miasto. Większość tajfunów jakie nawiedzają Azję atakuje w pierwszej kolejności Tajwan. Tam każdy tajfun uderza z największą siłą, przemieszczając się dalej traci na sile i często zmienia kierunek omijając szerokim łukiem Fuzhou. W ten sposób udało nam się uniknąć kilka tygodni temu jednego z największych tajfunów jaki pamiętają Chiny. Tym razem nie mieliśmy tyle szczęścia. W minioną sobotę w naszym kierunku zmierzał bezlitosny tajfun Soudelor, który zdążył już na Tajwanie nieźle nabroić.


"zasięg tajfunu Soudelor"
Nigdy nie przeżyliśmy takiego zjawiska pogodowego jakim jest tajfun. Postanowiliśmy porozmawiać zatem z naszymi miejscowymi kolegami o tym, jak należy się zachowywać podczas zagrożenia. W odpowiedzi usłyszeliśmy tylko krótkie zdanie: 
"idźcie zrobić jakieś zakupy, bo może się zdarzyć tak, że przez dwa dni nie wyjdziecie z domu".
Tyle! Nie ma jednak co się dziwić ludziom dla których tajfun to chleb powszedni, zupełnie tak jak dla nas paraliżujący zimą śnieg. 

Sobotni poranek zapowiadał się spokojnie, dlatego postanowiliśmy się wybrać na siłownię. Po dwóch godzinach w drodze powrotnej złapał nas niesamowity wiatr i ulewa. "Chyba się zaczyna" - pomyślałam. Parasolki made in China zupełnie nie zdawały egzaminu. Po pierwszym podmuchu wywróciły się na drugą stronę. Biegniemy! Do mieszkania dotarliśmy kompletnie przemoczeni. Momentami wiatr był tak silny, że nie dało się iść. Widoczność zerowa. Chińczycy jednak twardo mknęli na swoich niezawodnych skuterach. Jak oni to robią? Po jednym podmuchu wiatru przewracają się wszyscy jak domino. Pogoda sprawiła, że  byliśmy uziemieni w domu na cały weekend. 

Przez okna było słychać tylko świst szalejącego wiatru. Za oknem widać było tylko uginające się pod jego naporem drzewa. Deszcz lał z nieba bez chwili przerwy. Chyba zawitał do nas Soudelor. 
"Soudelor w Fuzhou"

Mimo tego, że tajfun Soudelor dotarł do nas już ze znacznie obniżoną mocą w porywach wiatr osiągał prędkość nawet 200 km/h. Skutki jego działania mogliśmy zobaczyć dopiero kolejnego dnia. Ulewny deszcz zamienił wiele ulic miasta w rzeki. Połamane drzewa. Zgniecione skutery. Zdewastowane osiedla. Widok był przerażający. Wszystko zdewastowane. Ulice opustoszałe.




"zalane ulice Fuzhou"
"zalane ulice Fuzhou"
"zalane ulice Fuzhou"
Nasze osiedle choć wyraźnie łagodniej potraktowane przez tajfun również było zniszczone. Niedzielne piwko w ulubionej altance, dziś zdecydowanie było niemożliwe do realizacji. Poziom wody był wyraźnie podniesiony a nasza ławeczka skryła się gdzieś pod taflą brudnej wody. W powietrzu unosił się zapach, niezbyt przyjemny. To ta woda... Brudna woda rozlewała się wszędzie.
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"
Niektórzy zmuszeni byli pilnować swojego dobytku, podczas gdy inni dokonywali prac porządkowych. Tak to właśnie jest, przeżyć tajfun. Być może zabrzmi to nieco egoistycznie ale ostatni bilans podaje 21 osób śmiertelnych (łącznie na Tajwanie i w Chinach) my cieszymy się zatem, że nic nam nie jest po super tajfunie jaki nas nawiedził.
fot.Chudy "osiedle po tajfunie"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne w tym miesiącu