Translate

19 grudnia 2014

Przerwa świąteczna

W związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia oraz naszą wizytą w Polsce postanowiłam ogłosić przerwę świąteczną. Liczne spotkania ze znajomymi, długie opowieści o życiu w Chinach oraz przygotowania świąteczne pochłaniają cały wolny czas. 

Kolejny post pojawi się zatem dopiero w poniedziałek 5 stycznia 2015 roku. Temat posta będzie prawdziwą bombą, ponieważ szykuje się relacja prosto z zabytkowego muru chińskiego. Mam nadzieję, że w ten sposób wynagrodzę Wam ten dłuższy czas nieobecności. 

Życzę zatem jeszcze raz wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wystrzałowej imprezy sylwestrowej!


10 grudnia 2014

Magia świąt

Choć większość Chińczyków religijnie nie obchodzi Świąt Bożego Narodzenia, to jednak świąteczny klimat dotarł także tutaj. Delikatne świąteczne ozdoby można już zauważyć w większości sklepów. Postanowiłam pokazać Wam te cudownie magiczne miejsca!
fot.Pina "magia świąt"
Postanowiliśmy udać się na mały spacer by poczuć troszkę nadchodzących świąt oraz pokazać Wam jak to robią Chińczycy. Choć niektóre miejsca, dopiero rozpoczynały ozdabianie...
fot.Pina "choinka"

W pobliskim centrum handlowym sponsorem choinek był Heineken, tylko nie wiem dlaczego towarzyszą jej wiatraki... Co prawda Heineken jest holenderski ale żeby od razy wciskać wiatraki do świątecznych ozdób?

fot.Pina "sklepowe witryny"
W Chinach bałwanki mogą być tylko naklejone na oknach... Śniegu tutaj z pewnością nie ujrzymy. Choć mama naszego przyjaciela Charlesa przyznała, że widziała śnieg raz w życiu jak była małym dzieckiem.

Przyjmijmy, że było to z jakieś 50 lat temu... Nas dziwi, że oni nie widzieli nigdy śniegu, z kolei nasi chińscy przyjaciele reagują śmiechem na wyznanie, że nigdy nie przeżyliśmy trzęsienia ziemi, czy zjawiska jakim jest tajfun.

Wkroczmy teraz w tę niezwykle kolorową uliczkę, która zmienia kolory rozświetlając wszystko dookoła. Musicie uwierzyć, że wygląda to rewelacyjnie. Brakuje tylko lekko pruszącego śnieżku a byłoby idealnie...
fot.Pina "świąteczna uliczka"
fot.Pina "świąteczna uliczka"






















.
fot.Pina "świąteczna uliczka"
fot.Pina "świąteczna uliczka"
fot.Chudy "świąteczna uliczka"























W całym klimacie zabrakło też prawdziwego, korzennego grzańca, ale chyba za dużo wymagam. Nie jestem pewna, czy Chińczycy znają tak magiczny napój jakim jest grzaniec lub gorąca czekolada. Oooo tak... Za to można było napić się aromatycznej herbaty w Tea Club lub gorącej kawy z ogromną ilością bitej śmietany! Świąteczny targ to nie jest, ale nie będziemy narzekać.
fot.Pina "kawiarnie"
Ze Świąt Bożego Narodzenia Chińczycy zapożyczyli sobie jeden piękny zwyczaj i wcale nie dziwi mnie ich wybór. Chodzi o obdarowywanie się prezentami, niektórzy z nich czynią tą zachodnią tradycję w swoich domach. Kupują prezenty dla swoich bliskich, przyjaciół oraz rodziny.
fot.Chudy "kawiarnie"
fot.Chudy "kawiarnie"
fot.Chudy "choinka"
Nie należy także zapominać, że wśród Chińczyków są także Ci, których religią jest katolicyzm. Przykładowo właścicielka naszego mieszkania jest katoliczką, świadczą o tym między innymi obrazy powieszone w domu.
fot.Chudy "choinka"
fot.Chudy "choinka"
Już dziś, chciałabym życzyć moim Czytelnikom wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz śniegu podczas tegorocznej Wieczerzy Wigilijnej. Myślę, że może pojawi się jakiś post z naszej podróży do Polski oraz kilka wpisów po naszym powrocie. Będę starała się na bieżąco Was informować o postach.

Dziś wylatujemy i widzimy się już w Polsce. Pozdrawiam!
fot.Pina "świąteczne ozdoby"
fot.Pina "świąteczne ozdoby"

9 grudnia 2014

Wizyta w chińskim domu

Doczekaliśmy się odpowiedzi na naszą polską kolację i zostaliśmy zaproszeni do chińskiego domu na lunch. Godzina posiłku była dość wczesna, zazwyczaj o 10.30 jemy dopiero śniadanie. Dla naszych chińskich przyjaciół jest to stała pora posiłku, dlatego nie wypadało nam odmawiać. Lekko zestresowani oraz przerażeni tym, co możemy zastać na stole, ruszyliśmy na polsko-chińskie śniadanie.
fot.Charles "gospodyni domu"
W Chinach jest tak, że nic, co można zjeść się nie marnuje. Niejednokrotnie powtarzałam, że u nich przysmakiem są kurze łapki, szyjki, kości ze skórą i takie tam inne... Nie wiedziałam jednak, jak się zachować, gdy dostanę coś takiego na talerzu, bo z pewnością nie byłabym w stanie tego przełknąć.
fot.Chudy "z chińskimi przyjaciółmi"
Na całe szczęście nasz chiński kolega Charles, był dla nas niezwykle łaskawy i oszczędził nam takich kulinarnych rewelacji. Na stole pojawiły się potrawy, których byliśmy w stanie spróbować.
Wtrącę tylko, że jego mam nie wyglądała na osobę zbyt młodą, choć wiek Chińczyków jest ciężko zgadnąć. Ucieszyła się jednak gdy poprosiliśmy o zdjęcie, bo będzie mogła się pochwalić swoim koleżankom na WeChat! Jestem ciekawa, ile z waszych rodziców w ogóle wie, co to takiego WeChat!

Pewnie chcielibyście się dowiedzieć jak mieszkają prawdziwi Chińczycy. Otóż, styl mieszkań nie różni się rażąco od naszego. Wspominałam o kilku drobnych różnicach przy okazji wpisu dotyczącego naszego mieszkania. Poza tym, że nastała chłodna i wilgotna pora roku, a ich mieszkania nie są wyposażone w ogrzewanie. Nie jest tak tylko w tym regionie, ponieważ wiem od naszego znajomego, który przebywa na północy Chin, a tam obecnie temperatura powietrza wynosi około -15 stopni Celsjusza, że również nie ma ogrzewania. 
fot.Pina "Charles"
Widać jednak, że naszym przyjaciołom chłód kompletnie nie przeszkadza. Charles przez całą naszą wizytę siedział w kurtce, pewnie z dwóch powodów. Po pierwsze: bo było zimno, a w mieszkaniu były pootwierane wszystkie okna. Po drugie: bo kupił sobie nową kurtkę! Wcale nie żartuję! Miałby ją na sobie pewnie nawet wtedy, gdy byłoby ciepło, ale jest nowa i trzeba się nią pochwalić. Nie tylko nasz kolega się tak zachowuje, robi to dokładnie każdy w Chinach.  

Wracajmy jednak do mieszkania. Zauważyłam, że w Chinach nie dba się o porządek w mieszkaniach. Nie znaczy to, że jest brudno ale mieszkanie przepełnione jest wieloma rzeczami, porozrzucanymi dosłownie wszędzie. Nie przejmują się tym, że są goście a u nich panuje nieporządek, ponieważ tutaj tak właśnie się żyje. Stół jest do picia herbaty, więc wszystko co służy do picia herbaty znajduje się na nim. Nie liczy się, że nie ma gdzie postawiać kubeczka. Pod stołem wiadro na "zlewki" i nie trzeba ruszać się z miejsca.



Zauważyłam jeszcze, że gospodyni, czyli mama Charles'a, która przygotowywała potrawy zakładała klapki tylko wtedy, gdy wchodziła do kuchni. Sądzę, że robią tak po to, by nie przenosić resztek, które upadną na podłogę, do innych pomieszczeń. Ponad to, wyparzała sztućce w woku. Był to dla mnie ogromny szok! Podejrzewam jednak, że robi to, ponieważ  kuchni nie ma ciepłej wody. My również jej nie mamy ale do tej pory byłam przekonana, że coś się u nas popsuło. Najwidoczniej tak po prostu jest. Myślę, że po tym dość obszernym wstępie możemy przejść do tego, co podczas lunch'u królowało na stole.
fot.Pina "chińskie ciasto z warzywami"
fot.Pina "chińskie ciasto z warzywami"
Na początek zostaliśmy poczęstowani specjalnością Chin, czyli ciastem z warzywami. Ciasto było lekko słodkie oraz zawierało w sobie ziarenka kukurydzy, kawałki marchewki, czarny sezam oraz inne dodatki. Smakowało zaskakująco dobrze, a jego słodycz redukowała zaserwowana nam czerwona herbata. Wyglądało mi to jednak na ciasto smażone na patelni, a nie pieczone.




fot.Pina "Jaro rozpakowujący ciasto"
fot.Pina "chińskie ciasto z warzywami"
Charles na kolanie pokroił ciasto, my na kolanie zjedliśmy i nikt niczym się nie przejmuje, pełen luz. Bardzo mi się to podobało!
fot.Pina "Charles serwujący ciasto"
Następnym daniem były krewetki. Wydaje mi się, że zaserwowano nam je dlatego, bo ostatnio pytałam jak przyrządzić i zabić żywe krewetki. Przepis banalnie prosty a niezwykle smaczny. Krewetki coraz bardziej podbijają nasze podniebienia.
fot.Pina "krewetki z jajkiem"
Podane z jajkiem, szczypiorkiem, czosnkiem oraz posypane niezwykle aromatycznym pieprzem syczuańskim, smakowały rewelacyjnie. Jak stwierdziła gospodyni domu, najprościej przyrządzone krewetki są najsmaczniejsze. Poleciła nam także by wybierać te żywe, ponieważ mają słodszy smak. Krewetki, które zostały wcześniej zabite, tracą tę słodycz.




Kolejnym kulinarnym zaskoczeniem było coś na słodko, czyli tradycyjne, chińskie ciasto z ryżem. Wyglądem nie przypominało ciasta, a smak miało słodki i dość specyficzny. 
fot.Pina "ciasto z ryżem"

Nasz kolega niestety nie był w stanie nam dokładniej wytłumaczyć z czego składa się to ciasto i jak zostało przyrządzone. Nic dziwnego, w końcu to kolejna, chińska specjalność. Muszę przyznać, że tych chińskich ciast nie spotkałam jeszcze w żadnym sklepie.






Po takim starterze zasiedliśmy do stołu, oczekując na główne dania. Powiem Wam jeszcze, że kuchnia w Fuzhou jest bardzo lekka, nietłusta, oparta na warzywach i niewymagająca długiej obróbki termicznej.
fot.Pina "chiński stół"
Zauważcie, że na stole nie ma talerzy, tylko niewielkie podstawki. Jest tak, że przy pomocy patyczków bierzesz kawałki jedzenia, nie nakładasz sobie porcji na talerz tak, jak robi się to u nas. Dziubiesz sobie po troszeczkę każdej potrawy, no i nie ma zmywania sterty talerzy. Rewelacyjne! 
fot.Pina "ryba"

Powaliła mnie smakiem ryba, przyrządzona w sposób rewelacyjny. Była niezwykle delikatna, zanurzona w sosie sojowym, pieprzu syczuańskim oraz innych tajnych składnikach. Podana z grzybami, sprawiała, że chciało się powiedzieć: niebo w gębie. 






fot.Pina "mięsne kulki w rosole"
To, co widzimy na zdjęciu obok to również specjalność kuchni Fuzhou. Tradycyjny, imbirowy bulion, który smakiem przypomina nasz, dobry rosołek oraz mięsne kulki, który mnie zaintrygowały. Biała otoczka kulki przyrządzona jest z ciasta i ryby, a we wnętrzu kulki jest mięsny farsz. Połączenie odważne i zadziwiające ale smakowało bardzo dobrze, a jeszcze lepiej rozgrzewało w ten chłodny dzień.



fot.Pina "Charles"
Na koniec Charles zostawił dla nas coś specjalnego o dość dziwacznej nazwie, która chyba nie ma odpowiednika w języku polskim. Jak sam przyznał, był to jego: "the best one".
fot.Pina "ryżowe danie"
Również smaczne, nazwane przeze mnie ryżowym daniem. Był to kleisty ryż z warzywami, krewetkami, mięsem oraz innymi dodatkami. Kiedy padło pytanie o potrawę, która smakowała nam najbardziej, wybór był niezwykle trudny. Muszę przyznać, że wszystko smakowało rewelacyjnie Nasze obawy co do jedzenia, zostały odsunięte na bok. Bardzo cieszyłam się, że nie musiałam się zmuszać do jedzenia czegoś, czego bym nie chciała. Skosztowałam wszystkiego z wielką przyjemnością! 

Do tego wypiliśmy ogromne ilości herbaty. Nigdy w życiu chyba nie wypiłam tyle herbaty na raz. Gdy tylko nasz kubek lekko się opróżniał, już dolewano nam kolejnej, świeżo zaparzonej, czerwonej herbatki. Dostaliśmy w prezencie kilka torebeczek czerwonej herbaty, która jak sądzę do tanich nie należała. Z pewnością będziemy miło wspominać ten czas!


7 grudnia 2014

Chińskie Tesco

Po ostatniej serii postów o sklepowych półkach sądziłam, że temat ten został całkowicie wyczerpany. Przyznaję jednak, że bardzo się pomyliłam, ponieważ weekend'owa wizyta w sklepie przyniosła nam kolejne rewelacje. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć jak wygląda Tesco w Chinach.
fot.Chudy "Tesco w Chinach"
Chińczycy ostrzegali nas, że to niezwykle drogi sklep, ja jestem jednak odmiennego zdania. Oczywiście na regałach znajdziecie przeważnie tylko chińskie produkty, nic co można kupić w naszym Tesco, ale ich ceny są porównywane do innych, chińskich marketów. 

Jest jednak coś co niesamowicie zaskoczyło nas w tym ogromnym sklepie. Otóż, odnaleźliśmy tam kilka polskich rewelacji, znajdujących się na stoisku alkoholowym.

fot.Chudy "alkoholowy regał"
Mało brakowało a byśmy przegapili te niezwykłe okazy, na szczęście, tak się nie stało.
Półki przepełnione były różnymi smakami Wódki Bielskiej: grejpfrutowa, wiśniowa, cytrynowa. Od wyboru, do koloru. 
fot.Chudy "Bielska cytrynowa"
fot.Chudy "Bielska wiśniowa i grejpfrutowa"
fot.Chudy "Bielska wiśniowa i cytrynowa"
Ceny jak na taką wódkę trochę wysokie 128RMB, to jakieś 60PLN. Sprawdziłam ceny, w Polsce za taką butelkę Bielskiej cytrynowej trzeba zapłacić jedynie 25PPLN, więc jest różnica. Nie mniej jednak jestem w szoku, że znaleźliśmy tutaj taką wódkę!
fot.Chudy "Bielska wiśniowa"
fot.Chudy "Bielska cytrynowa"
Jeśli myślicie, że to koniec polskich alkoholowych rewelacji na chińskich regałach sklepowych, to się grubo mylicie. Jeszcze trochę tego mamy!
fot.Chudy "Wiśniak w rumie"
Swoją ceną bije na głowę Bielską od razu! 198 RMB na półlitrową butelkę Wiśniaka w Rumie! Chińczycy wprost zaszaleli, polska cena plasuje się na poziomie 48 PLN. Nie dziwię się, że tyle butelek zalega na sklepowych półkach, ponieważ nie podejrzewam Chińczyków o kupno takich importowanych wynalazków. Nie ma to jak baijiu.





Na koniec zostawiłam coś, co na pierwszy rzut oka wskazywało na bardziej niemiecki produkt ale jak się lepiej przyjrzeliśmy, odkryliśmy, że pochodzi z naszego kraju.
fot.Chudy "Gold Wasser"
Gold Wasser, niemiecka nazwa a pod nią, drobnym druczkiem dopisane: gdański likier ziołowy. Poland 2012. Można wnioskować, że butelki te zalegają w sklepie od czasu Euro 2012, które odbyło się między innymi w Polsce. Nie jestem tylko przekonana co do tego, że Euro 2012 było promowane w Chinach, ale kto to wie... 





W końcu ostatnio nam przyznali, że znają i kochają Lewandowskiego, więc wszystko jest możliwe. Ich chińskie umysły nie potrafią tylko pojąć, dlaczego rodowity Polak gra w niemieckiej drużynie. Dość może tych alkoholowych i sportowych rewelacji, w końcu mamy dziś temat spożywczy, tak więc zostaniemy przy napojach ale już bez procentów.
fot.Pina "chińska Mirinda"
Przed Wami cały szereg chińskiej Mirindy, o wielu smakach. Za to uwielbiam ten kraj, mają tutaj chyba wszystkie smaki jakie tylko są możliwe, nie wiem dlaczego u nas jest tak ograniczony wybór! Podobnie jest także z fantą!
fot.Pina "chińska Fanta"
Ananasowa, brzoskwiniowa, gruszkowa dosłownie taka, jakiej tylko dusza zapragnie. Przyjazne są także ceny, mała butelka 3 RMB czyli jakieś 1,50 PLN. Nie gustuję w takich napojach ale raz na jakiś czas dobrze jest posmakować czegoś zupełnie innego.








Znalazł się także chiński Lipton ale w wydaniu herbaty z mlekiem, Chińczycy bardzo lubią pić herbatę z mlekiem, choć w moim odczuciu jest to bardziej mleko z herbatą i żelowymi kulkami. Na każdym kroku znajdziecie tu budkę, w której zaserwują Wam taką mleczną herbatkę na wynos.
fot.Chudy "chiński Lipton"
Na koniec coś co miało dziwny, nieprzyjemny zapach i wygląd, ale bez wątpienia zasługuje na miejsce na blogu! Dodam jeszcze, że nie jest to nic związanego z napojami. Widok ten totalnie zwalił mnie z nóg, a zrobić zdjęcie w tym smrodku, to było nie lada wyzwanie, dlatego mam nadzieję, że docenicie nasz trud. Przed Wami suszona kaczka w całości, we własnej osobie:
fot.Chudy "suszona kaczka"
Pisząc "suszona w całości", dokładnie to miałam na myśli, tutaj takie rzeczy suszy się bez jakiejkolwiek obróbki, podobnie jak ryby.
fot.Chudy "suszona kaczka"
Tym niezwykle miłym akcentem na dziś kończymy. Dziękuję! Do następnego razu!

Chińskie narkotyki

Odkąd jestem w Chinach zdążyłam zauważyć, że Chińczycy nadużywają zdecydowanie dwóch rzeczy: glutaminianu sodu oraz herbaty! Ze względu na to, że oba te tematy są obszerne, dziś zajmę się tym drugim, czyli herbatą.
fot.Pina "chińska herbata"
Historia herbaty sięga przeszło 4 tysięcy lat i nie bez powodu w Chinach, uznawana jest za trunek życia. Parzenie herbaty jest tutaj niezwykłą ceremonią, podnosi się tę czynność do rangi sztuki rzeźbienia, kaligrafii czy wyrobu ceramiki. Nie jest to jednak nic dziwnego, ponieważ Chiny uznawane są za ojczyznę herbaty oraz kraj, w którym narodziła się tradycja jej spożywania. 
fot.Chudy "chińska herbata w workach"

Odwiedziliśmy zatem wystawę poświęconą właśnie herbacie, by dowiedzieć się czegoś więcej w tym temacie. Oczywiście bardziej niż wystawa, były to targi biznesowe, choć nie powiem, znalazło się kilku chińskich biznesmenów zainteresowanych współpracą z Polską. Szkoda tylko, że w Polsce nie ma tradycji picia herbaty... Niedobrzy Polacy!




Ogromne ilości zielonych liści wypełniły na czas targów halę ekspozycyjną. Przy każdym stoisku unosiły się zupełnie inne aromaty herbaciane, a ceny momentami zwalały z nóg. 
Podczas tych dni odkryłam chiński sposób na nieprzemijającą młodość, bo muszę powiedzieć, że Chińczycy są bardzo dobrze "zakonserwowani" jeśli chodzi o urodę! Możemy im tylko zazdrościć pięknej, gładkiej skóry i braku zmarszczek, a to wszystko przez zieloną herbatę. Moim zdaniem to dzięki ogromnym ilościom wypijanej zielonej herbaty Chińczycy na długo zachowują młodość, nie tylko ciała ale i ducha.
fot. Chudy "sprasowana chińska herbata"
Oprócz dużego wyboru herbat, zauważyliśmy ogrom dodatków do niej. Dzięki takim dodatkom można przygotowywać sobie mieszanki według własnego uznania oraz smaku.
fot.Chudy "suszona cytryna do herbaty"

Suszona cytryna zachowuje wszystkie składniki odżywcze świeżej cytryny a do tego jest łatwa w przechowywaniu i wygodna w użyciu. Innymi słowy jest to produkt idealny dla leniwych Chińczyków, dzięki czemu, często stosowany do ulubionych liści herbaty. Podobnie jest z innymi kwiatami czy ziołami, które dodatkowo dobrze wpływają na nasz organizm, bardzo ładnie prezentują się w filiżance i nadają herbacie niesamowitego aromatu.
fot.Chudy "cukier palmowy"

Często można spotkać także cukier palmowy w grudkach, dzięki któremu napoje nabierają orientalnych rysów oraz dadzą nam zdrową, naturalną słodycz. Otrzymuje się go na plantacjach palm, w wyniku nacięcia kwiatostanu. Wypływa wtedy ten niezwykły, słodki nektar niczym miód.
fot.Chudy "suszona róża do herbaty"
fot.Chudy "suszona chryzantema do herbaty"
fot.Chudy "suszony jaśmin do herbaty"
fot.Chudy "suszony słonecznik do herbaty"

fot.Chudy "buszująca w herbatach Pina "

Wszystko to prezentowało się bardzo imponująco, a zgodnie z chińskimi przekonaniami napary takie mają niezwykle dobroczynny wpływ na nasze zdrowie. W Chinach zgodnie z zapotrzebowaniem na różne składniki mineralne  oraz odżywcze, przygotowuje się takie mieszanki samodzielnie i popija je w ciągu dnia. 





Oczywiście zanim otrzymamy odpowiednio zaparzoną herbatę powinniśmy się zaopatrzyć w akcesoria, które zapewnią nam otrzymanie wysokiej jakości naparu. Takich rzeczy nie mogło zabraknąć na targach herbacianych!
fot.Chudy "serwisy do herbaty"
fot.Chudy "serwisy do herbaty"
fot.Chudy "serwisy do herbaty"
fot.Chudy "serwisy do herbaty"
Wykonane są z wysokiej jakości porcelany, często ręcznie zdobione tradycyjnymi, chińskimi wzorami. Prezentują się imponująco, podobnie z resztą jak ceny. Możemy oczywiście na ulicy dostać o wiele tańsze serwisy do herbaty, ale niestety nie będą one wykonane z prawdziwej porcelany i nie wytrzymają długo wysokiej temperatury. 

Przyznacie sami, że wypicie herbaty z takiego serwisu, w towarzystwie chińskiego przyjaciela, który odpowiednio zaserwuje nam ten trunek, jest interesującym wydarzeniem. 

Wielu sprzedawców zaprasza na degustację herbaty, ale wiecie jak to jest, herbatka niby za darmo, a później i tak z pustymi rękoma nie wyjdziesz.
fot.Chudy "serwisy do herbaty"
fot.Chudy "parzenie herbaty"
Jak udało mi się dowiedzieć, sposobów na parzenie herbaty w Chinach jest naprawdę wiele. Ten, który zaprezentował nasz chiński kolega Nirvana, nie jest jedynym. Dajcie mi czas na zgłębienie tych chińskich tajemnic, a z pewnością pojawi się coś jeszcze, w tym niezwykle herbacianym klimacie. Na koniec jeszcze tylko kilka zdjęć z wystawy. Dzięki za dziś!
fot.Chudy "wywiad do chińskiej gazety"
fot.Chudy "chińskie tańce"
fot.Chudy "jaśmin"
fot.Chudy "serwis do herbaty"

Popularne w tym miesiącu