Translate

30 listopada 2014

Raz, dwa, trzy baba Jaga patrzy!

Koniec obijania, weekend minął i czas wracać do pracy. Nauka chińskiego to bardzo ciężka praca ale przyjemna, dlatego dziś nauczymy się liczyć po chińsku na paluszkach! Zapraszam!
fot.Chudy "licząca Pina"
Jak dobrze wiemy w każdym języku istnieje taka rzecz jak przedstawianie liczebników na palcach. Zastanawialiście się jednak czy  w każdym kraju jeden palec oznacza cyfrę jeden? Ja się nad tym nigdy nie zastanawiałam, było dla mnie logiczne, że tak jest po prostu wszędzie. Nic dziwnego, ponieważ nigdy nie wystawiłam nosa za granicę Europy. Z moich postów wiecie już, że w Chinach wszystko jest inne!

Jeśli chodzi o liczby w języku chińskim mamy ich oficjalny zapis, czyli przy pomocy "krzaczków,  zapis jako cyfra zwykła oraz wymowę pinyin. 

Jeden! 
for.Chudy "jeden"
Zapis oficjalny: 壹 
Cyfra zwykła: 一
Pinyin: yī
Czytane po polsku: ji

Choć to czytanie nie jest tak proste na jakie wygląda, ponieważ najważniejsza jest odpowiednie modelowanie głosu. Jak mamy to wykonać mówią nam kreseczki postawione nad literami. 















Dwa!
fot,Chudy "dwa"
Zapis oficjalny: 貳
Cyfra zwykła: 二
Pinyin: èr
Czytane po polsku: er 

Uwaga:
Cyfrę  二 musicie wypowiedzieć z  kawałkiem jabłka w buzi, wtedy otrzymacie zamierzony, chiński akcent.
















Trzy!
fot.Chudy "trzy"
Zapis oficjalny: 叄 lub 叁
Cyfra zwykła: 三
Pinyin: sān
Czytane po polsku: san




















Cztery!
fot.Chudy "cztery"
Zapis oficjalny: 肆
Cyfra zwykła:  四
Pinyin: sì
Czytane po polsku: sy




















Pięć!
fot.Chudy "pięć"
Zapis oficjalny: 伍
Cyfra zwykła: 五
Pinyin: wǔ
Czytane po polsku: łuo




















Pierwszą piątkę potrafimy z zamkniętymi oczyma czytać, mówić, pokazywać! Druga piątka jeszcze czasami sprawiam nam trudności, ale tylko czasami!

Sześć!
fot.Chudy "sześć"
Zapis oficjalny: 陸
Cyfra zwykła: 六
Pinyin: liù
Czytane po polsku: lju




















Siedem!
fot.Chudy "siedem"
Zapis oficjalny: 柒
Cyfra zwykła: 七 
Pinyin: qī
Czytane po polsku: cci




















Osiem!
fot.Chudy "osiem"
Zapis oficjalny: 捌
Cyfra zwykła: 八 
Pinyin: bā
Czytane po polsku: pa













Dziewięć!
Zapis oficjalny: 玖
Cyfra zwykła: 九
Pinyin: jiǔ
Czytane po polsku: ju











Dziesięć!
fot.Chudy "dziesięć"
Zapis oficjalny: 拾
Cyfra zwykła: 十
Pinyin: shi
Czytane po polsku: szi

Uwaga:
dziesięć można przedstawiać za pomocą trzech różnych sposobów i każdy z nich jest poprawny.







fot.Chudy "dziesięć"
fot.Chudy "dziesięć"
Na koniec zdradzę Wam pewien sekret, który bez wątpienia jest kolejnym dowodem na to, że Chińczycy to naród nadzwyczaj leniwy. Otóż, w języku chińskim nie ma nazw tygodnia, podobnie jest z nazwami miesięcy. Jak oni zatem nazywają dni tygodnia oraz miesiące?

Poniedziałek: 星期一 (Xīngqí yī)

Wtorek: 星期二         (Xīngqí'èr)

Środa: 星期三            (Xīngqísān)

Czwartek: 星期四      (Xīngqísì)

Piątek: 星期五           (Xīngqíwǔ)

Sobota: 星期六          (Xīngqíliù)

Niedziela: 星期天      (Xīngqítiān)

Widzicie zależność? Do słowa tydzień dostawiany jest tylko znak odpowiedniej liczby. Poniedziałek, to pierwszy dzień tygodnia. Dokładnie tak samo jest z miesiącami:

Styczeń: 一月     (Yī yuè)

Luty: 二月          (Èr yuè)

Marzec: 三月     (Sān yuè)

Kwiecień; 四月  (Sì yuè)

Maj: 五月           (Wǔ yuè)

Czerwiec: 六月  (Liù yuè)

Lipiec: 七月       (Qī yuè)

Sierpień: 八月    (Bā yuè)

Wrzesień: 九月   (Jiǔ yuè)

Październik: 十月(Shí yuè)

Listopad: 十一月 (Shíyī yuè)

Grudzień: 十二月(Shí'èr yuè)


Liczyć po chińsku już wszyscy potrafimy, przy okazji nauczyliśmy się dni tygodnia i miesięcy! W nagrodę przetłumaczę Wam tytuł posta na język chiński:

一   二   三  芭  芭  雅  嘎  長相
Yī,  èr,  sān  bā  bā  yǎ  gā  zhǎngxiàng  !

Spróbujcie go przeczytać na głos, brzmi zabawnie! Za dziś dziękuję a zapraszam w środę!
fot.Chudy "licząca Pina"

29 listopada 2014

Trudne rozmowy Polaków z Chińczykami

Po przełamaniu pierwszych lodów, po pierwszej wypitej wódeczce oraz po wspólnie spęczonym wieczorze przyszedł czas na trudne rozmowy. O czym możemy tak rozmawiać z Chińczykami? 
O życiu Moi Drodzy, o życiu.
fot.Chudy "myśląca Pina"
Okazało się, że dzięki nam wielu Chińczyków poznało taki kraj jak Polska! Choć dalej często nas mylą z Holandią, dla nich brzmi to pewnie tak samo, to nic nie stoi na przeszkodzie by czegoś się o nas dowiedzieć.

Poland? Holand?
Poland!
Aaaaaa.... (zdezorientowana mina, która zdradza geograficzną niewiedzę naszych rozmówców).

Rozmowy te przypominają zaspokajanie dziecięcej ciekawości. Znacie pewnie ten etap jak dziecko troszkę dorasta, zauważa pewne rzeczy i nieustannie pyta: "Dlaczego"?  
Zaczynamy zatem serię pod tytułem: "Trudne pytania Chińczyków do Polaków"!

Zima, zima, zima...

Zima zdecydowanie jest dla nich tym, czym dla nas kokosowe palmy. Bardzo ciekawi są zatem jak wygląda sam śnieg oraz jak wygląda życie podczas srogiej zimy. Zaskoczyli mnie jednak pytaniem bardzo, życiowym w tym temacie, czyli co my jemy zimą skoro nie można uprawiać roślin?

Hmm... Pytanie dość logiczne, bo w tej części Chin zima nie istnieje, czasem tylko na kilka dni spada lekko temperatura powietrza. Uprawiać żywność można zatem dokładnie przez cały rok. W zasadzie Chińczycy jedzą to, co sobie wyhodują oraz głownie to, co jest uprawiane w regionie przez nich zamieszkiwanym. Jak my przeżywamy tę straszną zimę? Chodzimy do sklepu, prawda? Najlepszą odpowiedzią na to niezbyt proste pytanie, były opowieści o zapasach zimowych, przetworach zamykanych w słoikach oraz upolowanym i mrożonym na zimę mięsie. Zrobiły na nich wrażenie.
fot.Pina "kwiaty"
Dlaczego mleko w Polsce jest takie tanie?

Pozostawiliśmy naszych przyjaciół bez odpowiedzi na to pytanie, bo przecież cóż im tu powiedzieć? Nie mam pojęcia właściwie dlaczego mleko osiąga tutaj tak wysokie ceny, 40RMB, czyli 20PLN. Przyznacie, że trochę za dużo jak na mleko. Za to Chińczycy mają swoje, tanie mleko sojowe i powinni być z niego zadowoleni. 

Czerwone światło - stop! Przestępca?

Niejednokrotnie wspominałam o tendencji przechodzenia na czerwonym świetle. Jak już nauczyliśmy wpychać się wszędzie na czerwonym, Chińczyk zapytał, czy się nie boimy. No nie, przecież wy tak robicie prawda? W odpowiedzi usłyszeliśmy, że czyn ten nie jest zabroniony ale robisz tak, na własną odpowiedzialności i nic Ci za to nie grozi. Kiedy dowiedział się, że w Polsce dostaje się mandaty za przejście na czerwonym świetle, bardzo się zdziwił:
"Jak to? U nas w Chinach mandaty dostają tylko przestępcy, a my nie jesteśmy przestępcami, tylko normalnymi ludźmi!" - roześmiał się głośno. 

Chyba nic nie muszę dodawać!
fot.Pina "czerwone"

Dlaczego jecie piętki od pizzy, przecież to tylko chleb?

Kiedyś wybraliśmy się z Chińczykiem na pizze, chińską oczywiście. Za pytanie dlatego jemy piętki od pizzy i za stwierdzenie, że to tylko chleb, byłam w stanie go udusić. Nigdy nie sądziłam, że to powiem ale tęsknie za chlebem. Tutaj jest tylko coś, co ma przypominać chleb z Europy ale tak naprawdę nim nie jest. Miękkie, słodkie, bleee....! Piętka z pizzy, która nie była pizzą stanowiła dla mnie namiastkę chleba. A Chińczyk tego nie je, bo to nic ciekawego. Pewnie dlatego, że wcześniej przed nim nie uciekało.


Lans, lans i jeszcze raz lans!

Mówią, że to w Chinach jest wszystko tanie! Guzik prawda! Chińczycy pokochali nasze allegro, a co najlepsze nasze ceny. Oryginalne ubrania są naprawdę tańsze u nas, niż tutaj. Zasypują nas tylko pytaniami czy przywieziemy im z Polski coś, czego nikt w Chinach nie ma. Kompletnie nie przywiązują uwagi do tego co to będzie, najważniejsze by w Chinach było czymś unikatowym. Młodzi ludzie bardzo przywiązują do tego uwagę, ponieważ posiadając choć jedną taką rzecz, na ulicy stają się "kimś".

Jeżeli jesteśmy już przy zakupowych sprawach, muszę wspomnieć, że oprócz tanich, polskich ciuchów Chińczycy pokochali także czekoladę. O tak, prawdziwa czekolada pobiła nie tylko ich podniebienia ale także serca. Mieliśmy kilka tabliczek czekolady, którą przywiózł nasz kolega z Niemiec, kiedy położyłam na stół... Dosłownie nie zdążyłam wziąć nawet malutkiej kosteczki dla siebie. Rozpłynęła się w kilka sekund.
fot.Pina "Fuzhou"


Sami widzicie, że rozmowy z Nimi są dość zabawne, czasem proste. Zawsze jednak myślę o tym, jak duża odległość nas dzieli i nie mam na myśli jedynie wyliczonych kilometrów!

27 listopada 2014

Bardzo kontrowersyjna sprawa

W ostatnim wpisie, dotyczącym naszej pub'owej wycieczki zapomniałam wspomnieć o jednej zdumiewającej rzeczy. Postanowiłam zatem nadrobić to dziś. Przy okazji tego tematu nasunęła mi się pewna myśl, która przyznam szczerze intrygowała mnie już od jakiegoś czasu ale teraz, specjalnie dla Was, postanowiłam ją zgłębić.
fot.Chudy "toaleta publiczna"
Kończąc nasz ostatni wypad, postanowiliśmy wypić jedno piwko w pobliskim ogródku piwnym. To właśnie w tym miejscu poznaliśmy wspominanego przeze mnie Polaka.  Z całego tego wieczoru, pełnego wrażeń najbardziej zdziwiła mnie znajdująca się tam publiczna toaleta. 
Dlaczego? 
fot.Chudy "publiczna toaleta"
Wcale nie dlatego, że to po prostu dziura w podłodze, bo dawno przestało mnie to zaskakiwać. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, potrzeba tylko trochę czasu. 

Wiecie... Podczas załatwiania swojej potrzeby fizjologicznej, w ekstremalnych jak dla mnie, chińskich warunkach czyli na stojąco, obok widzisz kostki oddającego mocz faceta a przed sobą zdjęcia nagich mężczyzn, kobiet, par hetero i homoseksualnych, chyba się zgodzicie, że niekoniecznie jest to dobre połączenie. Bardzo zszokowały mnie plakaty, którymi przystrojona była kabina, wyglądały zdecydowanie dwuznacznie. 

Zaczęłam się wtedy zastanawiać nad sprawą, która bez wątpienia jest kontrowersyjna dla wielu krajów, nie wykluczając tak zamkniętego państwa jak Chiny.








Tak, dziś będzie o tym jak żyją i czy w ogóle są, homoseksualiści w Chinach?!
Homoseksualizm to temat, który wzbudza emocje niezależnie od naszej szerokości i długości geograficznej. Jednak hermetycznie zamknięte przez jakiś czas Chiny szczególnie wzbudzają ciekawość w tym temacie. Również moją.
fot.Chudy "publiczna toaleta"
Jak wiemy Chiny są krajem zarządzanym przez partię komunistyczną i każdy z nas wie co oznacza komunizm. Muszę jednak na początku podkreślić, że komunizm w Chinach różni się od tego, który znamy z polskich realiów. Nie mniej jednak, nigdy bym nie powiedziała, że w takim kraju jak Chiny spotkam swobodnie chodzących po ulicach miasta homoseksualistów. Prędzej spodziewałabym się tuszowanie takiej sprawy. Otóż, nie są wytykani palcami, nie spotykają się z agresją oraz nie ma z tego powodu innych przykrych sytuacji, przynajmniej widocznych na pierwszy rzut oka. Od jakiegoś czasu na pobliskich ulicach widzę wiele par homoseksualnych obejmujących się i spacerujących. Na początku wydawało mi się, że to tylko moje wymysły. Wygląd niektórych mężczyzn tutaj jest dość... powiedziałabym nietypowy, dlatego bardzo łatwo o pomyłkę. Jednak nie... 

Drążąc ten temat odkryłam, że od roku 1997 kontakty homoseksualne w Chinach przestały być karane. Z kolei od roku 2001 homoseksualizm przestał być uznawany jako choroba psychiczna. Nie ma jednak żadnych regulacji prawnych dotyczących możliwości legalizacji związków czy adopcji dzieci.

Jak zatem żyją homoseksualiści w kraju mocno zakorzenionym w tradycji?
fot.Chudy "publiczna toaleta"
Największy problem pojawia się ze strony rodziny. W Chinach posiadanie potomstwa jest prawnie regulowane, to znaczy, że małżeństwo może posiadać tylko jedno dziecko. Sami rozumiecie, że rodzice nie są w stanie zaakceptować sytuacji, w której ich jedyne dziecko okazuje się  być homoseksualistą. Idąc dalej tym tropem, jest to równoznaczne z przerwaniem ciągłości rodu, ponieważ w rodzinie nie będzie potomka. Z tak trudnej społecznie sytuacji są tylko dwa wyjścia. Zmusza się taką osobę do zawarcia związku małżeńskiego lub wyrzuca się z domu. Najczęściej jednak wybierane jest to pierwsze rozwiązanie, mowa o 90% gejów, którzy zawierają związki z heteroseksualnymi kobietami. 

Mam jednak nieoparte wrażenie, że wszystko jest rewelacyjnie tuszowane, na zasadzie: żyjemy i udajemy, że nic się nie dzieje. Jeżeli w chińskiej telewizji pojawia się jakiś gej, to jest nim tylko europejczyk! Stworzono nawet specjalne kliniki, które mają za zadanie leczyć takie osoby, choć przecież nie jest to choroba psychiczna. Niektórzy twierdzą, że osoby homoseksualne są zmuszane do pobytu w takich klinikach oraz leczenia. Wyobrażacie sobie leczenie z homoseksualizmu? Robi się to przy pomocy elektrowstrząsów oraz odpowiednich leków, do skutku.

Do parlamentu trafiają propozycję ustaw o legalizacji związków homoseksualnych ale wiecie jak to jest... Widać jednak, że każdy kraj stoi przed ogromnymi dylematami dotyczącymi społeczeństwa, niezależnie od ustroju. Zdziwieni? Bo ja bardzo! Podchodząc do tego tematu byłam przekonana, że homoseksualizm jest surowo zabroniony w Chinach. Po raz kolejny zostałam zaskoczona. 
fot.Chudy "publiczna toaleta"


25 listopada 2014

Pub'owa ulica

W Chinach, a przynajmniej w Fuzhou nie ma zbyt wielu barów lub miejsc, gdzie można napić się dobrego, zimnego piwka. Jest to taka wioska, która liczy tylko cztery miliony mieszkańców, więc dyskoteki też tutaj nie ma. Istnieje jednak w tym przedziwnym mieście, ulica, na której znajdziemy same bary, tylko bary, pijanych Chińczyków i straszliwie drogie piwo!
fot.Chudy "barowa ulica"
fot.Chudy "barowa ulica"
Oczywiście jak na chiński poziom lansu przystało, wszystko było bardzo eleganckie, troszkę europejskie, jak oni sami przyznają, no i co najważniejsze, kolorowe! Tak, nastrój trochę wpadał już w święta Bożego Narodzenia, które tutaj trwają chyba cały rok. Mam na myśli oczywiście wszystkie te kolorowe światełka. Myślałam także, że naród ten raczej nie preferuje miejsc takich jak to, zaskoczyła mnie zatem ogromna liczba przesiadujących tam Chińczyków.



Ponieważ był to już zimowy, mroźny wieczór... Dla objaśnienia chińsko mroźny, czyli jakieś około 20 stopni Celsjusza, dlatego aby nie zmarznąć podczas rozmów z przyjaciółmi, obok każdego stolika znajdowały się niewielkie piecyki. Dawały one niesamowite ciepło, bo przecież mamy zimę, prawda? 
fot.Chudy "piecyki"
Kogo, jak kogo ale akurat Chińczyków o posiadanie takiej umiejętności, jak logiczne myślenie nie podejrzewam. Idąc tym tropem, można zadać pytanie: kto zimą pije zimne piwo, a w dodatku na zewnątrz?! Ruch na ulicy jednak był tak duży, że nie udało nam się znaleźć stolika na świeżym powietrzu. Pozostało nam tylko usiąść w środku i złożyć zamówienie.
fot.Pina "karta"
Kartę  podał nam kelner władający językiem angielskim. Gdy zobaczyłam tylko te ceny, to aż za głowę się złapałam. Matko jedyna, żeby za jedno piwo płacić 30 PLN (60 RMB)?! Takie same ceny mają w pięciogwiazdkowym hotelu ale skoro już tu jesteśmy, to cóż... Ponieważ była nas trójka, razem z niemieckim kolegą, postanowiliśmy wziąć 3 litry piwa za 260RMB, wychodziło chociaż trochę taniej.




fot.Pina "beczka piwa"
Kelner nie mógł uwierzyć... Jak dobrze pamiętam trzy razy upewniał się, że dobrze nas zrozumiał. Jak to? Tyle piwa na tylko trzy osoby? No rzeczywiście, jakieś dwa piwa na osobę, to bardzo dużo. Może nie dla nas ale szybko przekonałam się, że dla Chińczyków to dokładnie o dwa piwa za dużo. 

Bardzo mnie zdziwiły również szklanki jakie otrzymaliśmy do piwa. Miały może jakieś 200ml, no i z prawdziwymi kuflami do piwka raczej mało wspólnego. Rozejrzałam się dookoła... Oni tak piją piwo, z takich szklanek do soku. Jak wszyscy, to wszyscy chyba nie mieliśmy innego wyjścia.

Jako dodatek, w cenie podano nam orzeszki o smaku chińskim... mmm palce lizać (przyprawa pięciu smaków) oraz talerz owoców. Ten pomysł akurat bardzo mi się spodobał, trochę zdrowsze rozwiązanie od tych wszystkich chipsów i orzeszków. Chińczycy arbuzem uzupełniali chyba wodę w organizmie i przygotowywali się tak na wielkiego kaca. Każdy sposób jest dobry, więc czemu nie!

fot.Pina "beczka piwa"
fot.Pina "bar"
Mimo bardzo głośnej muzyki, wszyscy spędzali czas na rozmowach, delektowaniu się piwem oraz dziwnych zabawach. Grali w karty, kości albo takie dziwne łapki. Zauważyłam tylko jedną wspólną zasadę wszystkich tych zabaw, kto przegrywał ten pił. 

Wspominałam o tym, że toalety w Chinach są nieco inne od tych naszych. Nie spotkałam się jeszcze jednak z tym, żeby były damsko-męskie. O tak, tutaj wszyscy wchodzili do tych samych pomieszczeń, dobrze chociaż, że mieli tam drzwi, co też nie wszędzie się zdarza!
fot.Pina "bar"













Na barowych pólkach było wiele alkoholi. Popularnością wśród młodych Chińczyków cieszył się drink nazywany mojito. Tylko nie uwierzycie, co tam wypatrzyłam! Co prawda nie jest to produkt polski, co sprawdziłam ale, nie zmienia to faktu, że jestem w szoku. Było to nic innego jak czysty spirytus! Wratislavia!
fot.Pina "spirytus"
Do tej pory myślałam, że Chińczycy nie piją alkoholu, to znaczy, nie upijają się nim tak jak to w Polsce bywa. Jednak po tym wieczorze zmieniłam swoje zdanie. Teraz wiem dlaczego kelner był tak zdziwiony naszym zamówieniem, ponieważ widok Chińczyków, po dwóch piwach był zabawny. Zataczali się, śpiewali, panią było widać majtki, wymiotowali dosłownie wszędzie gdzie popadnie. Nie wierzyłam własnym oczom, ale wszyscy byli niesamowicie pijani na tej ulicy.
fot.Chudy "pijani Chińczycy"
Ach, te chińskie głowy są chyba tylko stworzone do biznesów ale do picia, z pewnością nie! Musicie uwierzyć mi na słowo, że wszystko to wyglądało bardzo zabawnie.
fot.Chudy "pijani Chińczycy"
Cały wieczór Jarosław mówił tylko o tym, że od czasu przyjazdu do Chin nie spotkaliśmy żadnego Polaka. Robił skrupulatne obliczenia w swojej główce, jakie jest prawdopodobieństwo tego, że kiedykolwiek tutaj usłyszymy polski język. Kończąc powoli te spotkanie i swoje rozmyślenia postanowił kupić mi kwiatka. Przyzwyczajony do tego, że nikt nas nie rozumie rzucił do pani żartobliwie: to proszę jeszcze coś zaśpiewać! Nagle zza naszymi plecami rozlega się pytanie: Zaśpiewać? You speak Polish? Naszym oczom ukazał się Polak, zamieszkujący tereny Azji od 10 lat. Biegle posługiwał się językiem chińskim, a nawet po chińsku napisał doktorat na uczelni. Hmm... Na nic zdały się więc wyliczenia, ponieważ życie i tak potrafi nas nieźle zaskoczyć!
fot.Chudy "bar"
fot.Chudy "bar"
fot.Chudy "bar"


23 listopada 2014

Kolacja z Chińczykami w stylu polskim

Polska kolacja w Chinach - to tylko słowa a wzbudzają we mnie śmiech. Te dwa określenia wzajemnie się wykluczają, zatem jakie będzie wykonanie?  Przygotowania do tego wielkiego dnia rozpoczęliśmy wcześniej, ponieważ jak wiemy kuchnia polska jest dość czasochłonna. Królować na stole będą gołąbki - kapusta, mięsko i ryż, to przecież połączenie idealne dla ludzi Azji. Nie ma zatem możliwości aby nie posmakowały naszym kolegom.
fot.Chudy "gołąbki"
Podczas obmyślania menu bardzo ograniczała nas dostępność wielu produktów oraz fakt, że posiadamy dwa palniki i trzy garnki (łącznie z wokiem). Nawet jeśli udało się upolować coś na sklepowych regałach, trzeba było liczyć się z tym, że pewnie smakuje chińską przyprawą pięciu smaków, czyli dokładnie tak, jak wszystko tutaj. Po totalnej burzy mózgów postanowiliśmy ugościć naszych przyjaciół gołąbkami, jajkami w majonezie, tłuczonymi ziemniaczkami z cebulką, bitkami w sosie pieczarkowym, pomidorkami z czosnkiem oraz surówką z kapusty pekińskiej. Na stole, jak to w Polsce bywa, nie zabrakło gościa honorowego, czyli zmrożonej wódeczki Wyborowej! Zakupionej w Chinach, po całkiem dobrej cenie (100RMB czyli jakieś 50PLN za butelkę 700ml)
fot.Chudy "przygotowanie gołąbków"

Mimo mojego genialnego planu, szybko przekonałam się, że wykonanie gołąbków również nie należy do rzeczy łatwych. Koncentrat pomidorowy to koszmar mych nieprzespanych nocy. Bo jak tu zrobić sos?  
Co prawda udało nam się znaleźć sos pomidorowy, ale był strasznie słodki, sztuczny i miał świecący, czerwony kolor. 
Ach... mimo tych wszystkich utrudnień sos do gołąbków wyszedł pyszny. Wprost stawałam na głowie by smakował przy tym jak najbardziej polsko.
fot.Chudy "gołąbki"
Z pozostałymi produktami nie mieliśmy większych problemów. Dobry majonez udało nam się znaleźć za pierwszym podejściem, jajek tu po dostatkiem, warzyw i mięsa również. Przyprawy oraz zioła tylko świeże, bardzo aromatyczne, co akurat według mnie jest zaletą, a nie wadą.
fot.Chudy "polędwica"
fot.Chudy "polędwica"
Po kilki godzinach spędzonych w kuchni, uzbrojeni w "polskie potrawy" przygotowaliśmy stół i zniecierpliwieni wyczekiwaliśmy naszych gości.


fot.Pina "stół"
Bardzo się stresowałam, że nasi goście będą zachowywać się jak rasowi Chińczycy, czyli będą bekać, pluć, wyrzucać resztki pod stół i rozrzucać wszystko gdzie tylko się da. Na wszelki wypadek, obok stołu ustawiłam kosz na śmieci, w nadziei, że chociaż trafią do tego kosza jak już będą musieli.
fot.Chudy "nasi goście"

Byłam jednak mile zaskoczona, że potrafili się zachować przy stole po naszemu, no może z wyjątkiem jednego, który bekał, zaglądał w każdy kąt domu i grał w gry na telefonie. Jarosław jednak mówi, że akurat ten typ tak ma, więc specjalnie się tym nie przejmowałam.
Zauważyłam, że chłopcy musieli się przygotować do tej kolacji, co było dla mnie bardzo miłe.




Przyszła zatem pora na jedzenie. Podałam gorące potrawy na stół i czekam na reakcję gości. Czekam, czekam i czekam, myślę już sobie: "Kurcze takie niedobre, że nic nie mówią, czy co"?  Nie... Oni po prostu najpierw musieli zrobić serię zdjęć czemuś, czego tak naprawdę nie potrafili nawet nazwać.
fot.Chudy "fotografowanie stołu"
Chwilę później na komunikatorze WeChat pojawiły się wpisy po chińsku wraz ze zdjęciami z naszej kolacji. Poważnie, nie mam pojęcia kiedy oni to wszystko zrobili.
fot.Chudy "jedzonko"
fot.Chudy "gołąbki"





Jak już zabrali się za jedzenie, to wprost nie mogli skończyć. Wszystko bardzo im smakowało, byli wręcz zaskoczeni, że z takich samych produktów można gotować na tak wiele sposobów. Furorę robiły również jajka w majonezie, które przygotował Jarosław osobiście. Chińczycy nigdy nie jedli takich jajek. Dziwili się również, że w Polsce je się ryż! Surowej kapusty też jeszcze nie mieli okazji spróbować, także menu trafione w samą 10! Bez wątpienia moja polska kuchnia podbiła ich chińskie serca. Pochłonęli praktycznie wszystko co przygotowaliśmy. 
fot.Chudy "kolacja"
fot.Chudy "kloacja"
Jeden kolega jest dość spóźnialski i oczywiście na naszą kolację również się spóźnił ale nic nie szkodzi, bo jego towarzysze wymyślili mu wspaniałą nagrodę. Zadawali wiele pytań o zachowanie przy stole, potrawy i tradycje i spodobał im się szczególnie pomysł z "karniakami", dlatego na powitanie kolegi Nirvany polali mu pięć kieliszków wódki! Heh... 





Trzeba przyznać, że wódeczka im bardzo przypadła do gustu. Do tego stopnia, że polewali sami sobie i innym, za każdym razem wypijając do dna zawartość kieliszka. Przez chwilę obawiałam się o to, w jakim stanie wyjdą z tej kolacji i czy w ogóle wyjdą o własnych siłach. Na całe szczęście nie było z nimi tak źle, spokojnie mogę powiedzieć, że dali radę!
fot.Chudy "kolacja"
fot.Chudy "kolacja"
fot.Chudy "kolacja"
Na koniec jeden z naszych gości nauczył nas chińskiego sposobu parzenia herbaty, zgodnie z którym pierwszym parzeniem płucze się tylko kubeczki, a drugie parzenie rozlewa do się picia. Co ja tutaj będę pisać, mam dla was specjalny film. Nie przejmujcie się, że on rozlewa i brudzi. Tak właśnie tutaj parzy się herbatę, dlatego Chińczycy używają do tego takich specjalnych stolików.


https://www.youtube.com/watch?v=0UaRBw0WpVQ&feature=youtu.be

Kolacja była bez wątpienia pełna wrażeń i emocji, zarówno dla strony chińskiej, jak i polskiej. Najważniejsze jest chyba to, że wszyscy bawili się dobrze, mimo różnic językowych i kulturowych. Mam nadzieję, że zapamiętają ten wieczór na długo i będą go miło wspominać. W prezencie dostaliśmy dwa chińskie ciasta, dla nich samych są to istne przysmaki. Bardzo miły gest.
fot.Pina "chińskie ciasto"
Nazwałam je chińskim sernikiem i ciastem z zielonej herbaty dlatego, że tak wygląda i smakuje. Jak na ciasto, co jest bardzo zaskakujące, jest mało słodkie! Nie ma co się dziwić, skoro wszystko wokół jest słodkie, to słodkie ciasto będzie przesadą.

Na zakończenie, razem z naszą chińską drużyną wsparcia przesyłamy gorące pozdrowienia!
fot.Pina "pożegnanie"




Popularne w tym miesiącu