Translate

30 października 2014

Shopping continuation / przekąski

Przyszła kolej na raport z kolejnej już wizyty we wspominanej galerii handlowej Wanda Plaza. Dzisiaj seria rzeczy, które Chińczycy często przy sobie noszą i zajadają się tym co nie miara. Swoją drogą są to chyba najbardziej dziwaczne chipsy jakie w życiu widziałam. 
fot.Pina "Jarosław na zakupach"
Ale może zanim zacznę ten kulinarny temat, pokaże Wam coś, co również mnie zadziwiło. Nie sądziłam, że takie magazyny tutaj spotkam, pewnie jest to edycja specjalnie dla Chińczyków, lekko zmodyfikowana. No, liczy się, że jest! 
fot.Pina "Men's Health"
Na górnej półce znajduje się magazyn Men's Health, oczywiście w języku chińskim, więc jakoś się nie skusiłam na jego kupno. Zajęłoby mi to z pewnością całą wieczność.










Wracając do najdziwniejszych przekąsek na świecie, nasuwa mi się takie jedno zdanie: czego to Chińczycy nie wymyślą! Jeśli chodzi o smak tych wyrobów to niestety Wam nic nie powiem, gdyż nie próbowałam tych wynalazków. Okropnie śmierdzą starą rybą! Można je także kupić na wagę, dlatego znam ten zapach doskonale. Ale przynajmniej pokaże Wam co tutaj można znaleźć w sklepie.
fot.Pina "rybne przekąski"
fot.Pina "morskie przekąski"
Pisząc ten post sama bardzo się zdziwiłam, gdyż myślałam, że te wszystkie produkty są z ryb. A tu niespodzianka! Rybę oznacza znak tego typu: 魚 jest on tylko na dwóch z tych produktów. Chińskie nazwy mają to do siebie, że jest to zlepek słów, przedstawiających skład opakowania czy potrawy. Pozostała reszta zostaje tajemnicą, bo za nic nie mogę tego rozszyfrować! Z pewnością to nie są krewetki, ośmiornice i grzyby. Bardzo dużo takich przekąsek spotkamy na półkach, jedna wygląda bardziej dziwacznie od drugiej ale nie zmienia to faktu, że Chiny za tym szaleją.

Będę na tyle dobra, że dam Wam prawo wyboru, tego co chcecie otrzymać w świątecznym prezencie od Mikołaja!
fot.Pina "chipsy"
Calusieńka półka w kolorowych opakowaniach chipsów, wśród nich znalazły się także chipsy Lay's. Stwierdziłam, że koniecznie musimy ich spróbować! Z Lay'sów zrezygnowałam gdy tylko ujrzałam je z bliska. Od razu odtrącają, spójrzcie dlaczego!
fot.Pina "limonkowe Lay'sy"
fot.Pina "ogórkowe Lay'sy"
fot.Pina "ciasteczkowo-anyżowe chipsy"

Chipsy o smaku limonki i ogórka nie mogą być dobre, nawet jeżeli są to Lay'sy. Bleee.... 
Nie wspominając o anyżu! Ble, ble, ble ......!

fot.Pina "chipsy"
My skusiliśmy się na jakieś chipsy made in China, o normalnych smakach czyli pomidorowe i paprykowe. Oczywiście, co nie powinno już mnie dziwić, smakowały chińskim, sztucznym sosem słodko-kwaśnym, czyli tak jak wszystko! Te opakowania z różnymi smakami to pewnie tylko chwyt marketingowy. Jak dla mnie do wszystkich paczek pakują te same chrupki! Jedyne, które normalnie smakowały, w miarę oczywiście, to Pringlesy ostre!


Teraz coś dla tych, co lubią ser a w szczególności tofu. Poniżej znajdują się często zajadane sery przez dzieci. Mają one różne smaki i nie wyglądają jak tofu!
To poniżej to tofu na patyku, o smaku kurczaka. 
Mniam, mniam nic tylko się zajadać (żart oczywiście).
fot.Pina "tofu o smaku kurczaka"

fot.Pina "tofu w ostrych przyprawach"
fot.Pina "tofu w ostrych przyprawach"

Tutaj z kolei dwa rodzaje tofu w pikantnych przyprawach. Zwariowali na punkcie tofu i robią z niego dosłownie wszystko!


fot.Pina "paluszki"
Teraz to na co ja czekałam najbardziej, czyli produkt dostępny również u Nas ale niestety nie w tylu smakach. Ty razem nie są dziwaczne smaki, tylko takie dla normalnych, niechińskich kubków smakowych - ciasteczka Oreo!
fot.Pina "ciasteczka oreo"
fot.Pina "oreo brzoswiniowo-winogronowe i tortowe"
Smaków od wyboru do koloru, dosłownie! Wybraliśmy zatem na przetestowanie ciasteczka o smaku brzoskwiniowo-winogronowym oraz o smaku urodzinowego tortu. Tak wiem, trochę nietypowe te ostatnie ale moim zdaniem najsmaczniejsze!
Gorąco polecam!






Kończąc na dziś oznajmiam, że listę chipsowych życzeń uważam za otwartą, spokojnie nie spieszcie się dla każdego wystarczy na niej miejsca! 
Pamiętajcie tylko, że 23kg mogę ze sobą zabrać!







29 października 2014

Ciemniejsza strona miasta

Bez wątpienia mogę powiedzieć i robiłam to już niejednokrotnie, że Chiny są państwem niezwykle malowniczym. Jednak zbaczając czasem z turystycznych dróg, możecie ujrzeć ten kraj z zupełnie innej strony. Toczy się tam życie ludzi, którzy mieli mniej szczęścia od innych i nie udało im się odnieść dużego sukcesu w biznesie.
fot.Chudy "biedne dzielnice"
Choć biznesmenem jest tu praktycznie każdy, ponieważ rodzinne inwestycje przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Istnieje tutaj pewna tradycja mówiąca o tym, że to syn opiekuje się całą rodziną i jemu oddaje się cały majątek. Z tego powodu rodziny często popadają w zadłużenie, tylko po to by ich syn lub synowie, mieli odpowiednie życie oraz odpowiednią żonę.

for.Chudy "wioska położona przy Fuzhou"
Dlatego przechadzając się takimi ulicami co chwilę mijamy niewielki rodzinny interes. Najczęściej jest to sklep, stragan, usługi krawieckie, restauracja, fryzjer lub mechanik.

Większość dnia zatem rodziny spędzają dbając o to, co mają najcenniejszego. Czasem za sklepową ladą można spotkać małego dzieciaczka, kompletnie samego, pilnującego zaopatrzenia. Codzienność!



Podkreślić należy to, że nie zawsze spacery w takie miejsca bywają przyjemne. Na takich ulicach najczęściej nie ma kanalizacji. Wszystkie brudy wylewane są na wprost na ulicę, co przy tym klimacie daje okropny smród. Należy też uważać, bo czasem można oberwać po głowie jakimś śmierdzącym wiadrem, brudnej wody albo czymś znacznie gorszym.
fot.Chudy "Fuzhou biedne dzielnice"
Zapach przyrządzanych ryb, odpadków, gotowanego jedzenia, ścieki i spaliny samochodów, to dla nozdrzy prawdziwa mieszanka wybuchowa. Nie zawsze ale zdarzają się takie dni, że lepiej omijać tego typu miejsca. Do tego wszystkiego biegające we wszechobecnych śmiechach, szczury. Szczególnie po zmroku mogą się wydawać strasznymi potworami. Ja tam ich nie lubię, zawsze mnie skutecznie przestraszą!
fot.Pina "biedniejsza ulica w centrum miasta"
fot.Pina "centrum miasta"
Częstym widokiem są również takie brudne budynki, stojące obok przepięknych i nowoczesnych wieżowców w centrum miasta. Szczerze mówiąc, gdyby nie to wiszące pranie, powiedziałabym, że są one opuszczone. Wygląda to dość przerażająco, ale niestety tak jest. Mieszkania w Chinach są bardzo drogie, dlatego też nie każdego stać na lepsze warunki.





fot.Chudy "okolice centrum miasta"
Od kupna mieszkania na wyższym poziomie Chińczycy chyba wolą mieć w swoim posiadaniu drogie auta. Niezrozumiałe jest dla mnie to, jakie samochody spotykamy nieustannie na takich biednych dzielnicach. Czasami dosłownie szczęka opada i wcale nie przesadzam. 
fot.Chudy "Porsche na biednej dzielnicy"
fot.Chudy "Audi na biednej dzielnicy"
Wszystkie one wieczorem są zaparkowane pod tymi strasznymi mieszkaniami. Liczy się chyba tylko prestiż na mieście. 

Nie potrafię sobie wyobrazić jak można woleć mieszkać w okropnych warunkach, a jeździć luksusowymi samochodami. Może takie Porsche Panamera to dla niektórych dom.
Kto by zrozumiał tych Chińczyków!?



fot.Chudy "biedne dzielnice"
fot.Chudy "biedne dzielnice"
Ale tak właśnie objawia się chińska mania na temat podkreślania swojego statusu społecznego, swojego "niby" bogactwa i takie tam. Wspominałam o tym już niejednokrotnie.

fot.Chudy "biedne dzielnice"
Życie toczy się jakoś każdego dnia, każdy ma swoją pracę do wykonania, nie zawsze przyjemną. Za to w takich właśnie miejscach spotkamy najbardziej życzliwych i sympatycznych ludzi. Jak tylko Nas widzą, szeroko się uśmiechają i nieśmiało zawsze powiedzą: hallo! Czasem tak nieśmiało i cicho, że ledwie słyszymy. 






fot.Chudy "biedne dzielnice"
Nie mniej jednak są to codzienne i bardzo proste gesty, które należą do tych przyjemniejszych. Zupełne przeciwieństwo do tych, którym w chińskiej rzeczywistości udało się wskoczyć na wyższy poziom i rozum im odebrało!






fot.Chudy "biedne dzielnice"

fot.Chudy "biedniejsza dzielnica"

 Na koniec na pocieszenie coś dla moich inżynierów, którzy teraz wypełniają korytarze uniwersytetu, w nadziei na pogłębienie swojej wiedzy. Uczcie się Kochani, bo będzie tworzyć takie konstrukcje jak spotykam tutaj! Pozdrowienia dla Was!
fot.Pia "instalacja elektryczna"
fot.Chudy "satelita"

28 października 2014

Coś na ząb

Dzisiaj coś dla prawdziwych głodomorów, czyli co możemy przekąsić na chińskiej ulicy. Troszkę czasu już upłynęło od mojego przyjazdu do Chin, miałam zatem okazję poznać kilka lokalnych przysmaków. Oczywiście nie odkryłam jeszcze wszystkich azjatyckich smaków ale wszystko przyjdzie z czasem. Mam go wiele!

A tak, ten żółw poniżej jest prawdziwy! Pan, który go upolował, siedział na skraju drogi w oczekiwaniu, aż ktoś zechce go zjeść na obiadek! Prawie żywy!
fot.Pina "schwytany żółw"
Każdy region posiada swoje, niepowtarzalne przekąski, które można kupić na ulicy o każdej porze. Dodatkową ich zaletą jest niska cena. Podczas takich sytuacji niebezpieczna jest nieznajomość języka chińskiego, gdyż nie zawsze jesteśmy w stanie stwierdzić co zamawiamy. Z tego względu szybko przyswoiliśmy podstawowe zwroty dotyczące przede wszystkich rodzajów mięs! Polecam to każdemu, kto wybiera się do Chin!

fot.Pina "bar z przekąskami"

Przed dokonaniem zakupu, mimo wszelkich trudności zawsze staramy się rozszyfrować te niezwykle skomplikowane znaki. Pomagają nam w tym różne aplikacje.

Czasami można spotkać angielskie nazwy dań ale najczęściej kryją one w sobie taką tajemnicę, jak te chińskie. O szczegóły niestety nie dopytasz, gdyż mimo języka angielskiego w karcie, nikt się nim nie posługuje.

Przede wszystkim spotkamy dużo przekąsek w postaci smażonych pierożków, które wypełnione są najróżniejszymi mieszankami. Począwszy od warzyw i owoców, poprzez owoce morza i ryby, a skończywszy na mięsie. Osobiście za najlepsze jak do tej pory, uważam pierożki z Szanghaju z nadzieniem podobnym do szpinaku. Czy to był szpinak? To był dopiero mój drugi dzień w Chinach, więc wybaczcie. Wolę pozostać w niewiedzy. W tamtym czasie nawet patyczków w rękach nie trzymałam, dlatego karmił mnie Jarek.
fot.Pina "pierożki z Szanghaju"
fot.Pina "pierożki z Szanghaju"
A wiecie jak wygląda kebab w wydaniu azjatyckim?! Bardzo ciekawie. Jest niewielkich rozmiarów, właściwie to kanapka z odrobiną zieleniny, bez sosu i kosztuje jedynie 5RMB (około 2,50PLN).
 Z resztą co Wam tu będę tłumaczyć, spójrzcie sami.
fot.Chudy "budka na kółkach z kebabem"
Jest bardzo smaczny ale może poza mięsem, niczym nie przypomina kebaba tureckiego.  Zwyczajnego kebaba po prostu tutaj nie znajdziecie, podobnie jak prawdziwego Turka.
fot.Chudy "mięso na kebaba"
fot.Chudy "chiński kebab"










Teraz może coś bardziej wegetariańskiego czyli pieczone słodkie ziemniaczki, nazywane batatami. Najdziwniejsze jest chyba to, że prawie zawsze pieką je w jakiś metalowych baniakach, które wyglądają jakby tam wcześniej była ropa naftowa. Z ich pomysłowością to kto tam wie, co wcześniej w tym sprzedawali. Nie wygląda to zachęcająco, przynajmniej dla mnie. Poza tym, co to za przyjemność jeść na ulicy suchego ziemniaka?
Bataty same w sobie są bardzo dobre, pod warunkiem, że je odpowiednio przyrządzono. Łatwo można jest przesuszyć podczas obróbki termicznej a wtedy nie smakują najlepiej.

fot.Pina "pieczone bataty w beczce"
Swoją drogą jest tutaj więcej inżynierów niż się spodziewałam! To nie taka prosta sprawa zrobić z beczki, poprawnie działający piec!
Niech żyje nauka!

Gacek! Tak powinien wyglądać grill a nie jakiś tam murowany, na pokaz ;) .
fot.Chudy "pieczone bataty"
Pieczonych batatów próbowałam jedynie podczas hotelowego śniadania, na ulicy niestety jeszcze się nie skusiłam. Skosztowałam jednak na ulicznych grillach słodkich ziemniaków ale w nieco innym wydaniu. Czyli smażonych zawijasów ziemniaczanych w ostrych przyprawach.

fot.Chudy "ziemniaczany grill"
Nie są tak tłuste jak bywają zazwyczaj chińskie przekąski. Olej jest symbolem bogactwa i powodzenia, dlatego pewnie jest używany dosłownie do wszystkiego, czasem w dużych ilościach.









Poza tym częstym widokiem jest makaron lub ryż, przyrządzany na wiele sposobów. Czasem tylko ciężko się do niego dostać, ponieważ Chińczycy nienawidzą czekać. Nie mają pewnie tego słowa nawet w swoim słowniku. Nie obowiązują też żadne społeczne normy, które we wszystkich innych krajach samoistnie się przyjęły.
fot.Chudy "makaronowy grill"
fot.Chudy "makaronowy grill"

Obowiązuje jedynie jeden schemat: biec jak najszybciej do celu, rozpychać się z całych sił, nałożyć jak najwięcej, połowę wysypać na ziemię i zrobić bałagan. 









Przyszła kolej na coś, co ostatnio niezbyt mi posmakowało. Były to prawie tortille z różnymi dodatkami i sosem. Ciasto było z serii gotowych do użycia więc nie wiem cóż to było. Przypominało trochę spotykane u nas w sklepach gotowe ciasto francuskie. Dodatki wybierałeś sam, czyli jak było w naszym przypadku - strzelaliśmy na chybił trafił!
fot.Chudy "prawie tortille"
Choć wcale tak nie wyglądają były bardzo tłuste, do tego polane sosem, który jak sądzę miał przypominać ketchup, tylko taki jeszcze gorszy niż Tortex, gdyż pewnie nigdy nie widział pomidorów.
Nie były zbyt drogie ale też nie powalały smakiem, po prostu zjadliwe! Tak bym to określiła.






Na koniec coś, na co nie miałam odwagi się skusić. Szczerze mówiąc nie jestem pewna czy kiedykolwiek najdzie mnie taka ochota, ale wszystko może się zdarzyć. Kiedyś mówiłam, że nie lubię kalmarów i nigdy ich nie zjem! Teraz się nimi zajadam. Więc...
fot.Chudy "owoce morza"

fot.Chudy "kraby"
Jeśli chodzi o eksperymentowanie z jedzeniem jestem zdania, że najlepiej próbować nowych smaków tam, skąd się wywodzą. Tam gdzie ludzie przygotowują je od lat, przepisy przekazywane są z pokolenia na pokolenie, tylko wtedy nie zrazicie się do tego co nieznane.
Bo wyobraźcie sobie, że Chińczyk przygotowuje Wam schabowego z ziemniaczkami i mizerią!
Z zasady skazany jest na porażkę!



27 października 2014

Ostre cięcie!

Ostre cięcie, czyli relacja prosto od chińskiego fryzjera! 
fot.Pina "męskie strzyżenie"
Bez zbędnych słów a z otwartymi ramionami zostaliśmy przyjęci do mistrza fryzjerstwa. Cały zakład wydawał się tkwić w błogim lenistwie. W oczach chłopaka, który Nas powitał w progu ujrzałam lekkie przerażenie i podekscytowanie, gdy ujrzał złotowłosą głowę, którą mógłby się zająć. Ku jemu rozczarowaniu, dziś króliczkiem doświadczalnym został Jarosław.

Poprosili o zdjęcie fryzury i zabrali się do pracy. Nieśmiało i lekko niepoprawną angielszczyzną, jeden z fryzjerów poprosił bym usiadła i przyniósł mi kubeczek wody.

fot.Pina "Jarosław przed strzyżeniem"
Pierwsze co przykuło moją uwagę to duża liczba personelu. Szybko się okazało, że tutaj każdy człowiek ma inne zadanie do wykonania. Podczas gdy jeden z chłopaków mył,  Jarkowi głowę ten, który został wyznaczony do jego strzyżenia poprawił sobie fryzurę. Jego kolega sprawnie i szybko nakręcił mu włosy na szczotkę i przygotował do godnego obsłużenia klienta.




W ogóle miałam nieodparte wrażenie, że bardziej niż strzyżenie Jarka, interesuje Pana fryzjera jego własna fryzura. Nieustannie przeglądał się w lutrze, zaczesywał, poprawiał. To wszystko oczywiście tym samym grzebieniem, którym czesał Jarosława. Na szczęście nic się nie przypałętało... heh.
fot.Pina "salon fryzjerski"
fot.Pina "podejrzliwy Jarosław"

No ale Pan szybko zabrał się za robotę, jak zobaczył tak groźną minę Jarosława. Nasz język kojarzony jest często z rosyjskim, także już nie trzeba było nic dodawać. Robota ruszyła!










Każdy z tych młodych panów by od innej czynności, czyli od mycia głowy przed i po strzyżeniu, modelowania włosów męskich, modelowania włosów damskich, strzyżenia męskiego, strzyżenia damskiego, dziecięcego i wiele innych. Najdziwniejszy był jednak ten, który robił tipsy i sam je miał. Facet z tipsami - tego jeszcze nie było. Ale wszystko w Chinach ma swoje wytłuczenie, tak jest również w tym przypadku. Mężczyźni, którzy zapuszczają paznokcie, szczególnie u dwóch najmniejszych palców uważają, że są biznesmenami i odnieśli sukces. 
fot.Pina "strzyżenie"
 Przyjemność ta dla Panów nie jest droga, cena wynosi jedynie 20RMB, czyli jakieś 10PLN. Po strzyżeniu a przed modelowaniem fryzury, głowa została drugi raz, dokładnie umyta.
Szczerze powiem, że z Jarosława włosami, widoczny na zdjęciu fryzjer nie umiał sobie poradzić zbytnio. Napocił się biedak co nie miara. No... efekt końcowy był jednak zdumiewający i warty takiego poświęcenia.


Oto ten niesamowity efekt końcowy:
braku odwagi Chińczykom akurat nie można zarzucić!
fot.Pina "efekt wizyty u fryzjera"
 Fryzura ta bez wątpliwości zostanie wpisana do trendów na nadchodzący 2015 rok! 
Całe Chiny oszaleją na jej punkcie!

Popularne w tym miesiącu