Kiedyś tam, już dawno temu wspominałam o tym, że Fuzhou ze względu na swoje położenie jest miastem wielu mostów. Nowe miejsce zamieszkania oznacza zatem odwiedzenie nowego mostu! Zapraszam na spacer po naszej okolicy nocą.
fot.Chudy "most w Fuzhou" |
Sekret chińskich miast tkwi w tym, że w ciągu dnia nie wyglądają one ciekawie. Zazwyczaj jest brudno, głośno, tłoczno... Jednak wszystko zmienia się gdy zapada zmrok, nocą wszystko nabiera swojego uroku. Kolorowe łuny widoczne są z niemal wszystkich budynków.
fot.Chudy "drzewa Fuzhou" |
Kierując się w stronę mostu, przystanęliśmy na takim maciupeńkim mosteczku. Dookoła otaczały nas drzewa, które zobaczyć można tylko w tym, jednym mieście w Chinach. Jest z nimi związana pewna ciekawa historia ale to innym razem. Musicie na nią troszkę poczekać.
O tej porze ruch komunikacyjny choć trochę staje się mniejszy, dlatego można się powygłupiać na ulicy bez obawy, że jakiś szalony Chińczyk Cię otrąbi.
fot.Pina "budynki w Fuzhou" |
fot.Pina "osiedle" |
Tak się śmiałam z Chińczyków, że chodzą w zimowych kurtkach ale muszę przyznać, że dzień naszego spaceru był chyba ostatnim ciepłym dniem. Dopadła nas chińska zima. Oczywiście nie ma temperatur poniżej zera, maksymalnie 12 stopni ale odczuwa się ten chłód. Zimny wiatr sprawia, że robi się mroźno.
fot.Chudy "most" |
Okolica, w której teraz mieszkamy nazywana jest "drugim centrum miasta". Jestem bardzo szczęśliwa z tego, że mamy tu wszystko dosłownie na wyciągnięcie ręki. Sklepy, rynki, mosty, bary, parki - wszystko czego dusza zapragnie. Jak nie mam ochoty gotować, to idę na dół kupię coś dobrego i mówię Jarkowi, że tak pysznie gotuję po chińsku! Heh, żarcik!
Szkoda tylko, że pod tym mostem płynie woda a nikt nie tańczy. Nie mniej jednak, robi on wrażenie!
fot.Chudy "most" |
fot.Chudy "most" |
Wcale nie dziwi mnie to, że Chińczycy tak uwielbiają sport i tańce. Przy takich widokach wysiłek fizyczny to sama przyjemność. Spoglądając na otaczające ich miasto, często trenują sztuki walki, chińskie tańce, śpiewają albo po prostu biegają i spacerują.
fot.Chudy "miasto nocą" |
Właściwie to tu chyba nie co za dużo mówić, wydaję mi się, że zdjęcia robią to za mnie i nie muszę nic dodawać. Mam nadzieję tylko, że czujecie klimat jaki tam panuje i jesteście razem z nami na tym spacerku.
fot.Chudy "myśląca Pina" |
fot.Pina "fajerwerki" |
A to wcale nie sylwester, tylko pewnie jakieś wielkie, chińskie wesele. Pokaz fajerwerków mięli naprawdę niezły. Tylko trochę późna pora jak na tradycyjne, chińskie wesele!
fot.Chudy "Pina" |
Takim oto romantycznym spacerkiem uczciliśmy tegoroczne Andrzejki, zapominając przy tym, że w ogóle były. A Wy jak spędziliście ten wieczór? Sądzę, że w przeciwieństwie do nas, raczej mało z niego pamiętacie! Heh...
Na koniec spaceru, sprawiliśmy sobie istną białkową ucztę, czyli krewetki!
fot.Chudy "krewetki" |
Nie sądziłam, że to powiem ale były przepyszne! W dodatku przyrządzone przeze mnie! Marynowane w białym sosie sojowym, czosnku, papryczkach chilli, świeżym imbirze oraz kolendrze, a na koniec posypane sezamem. Mmmm... Palce lizać!
Jest dowód na to, że je zjadłam! Polecam albo zapraszam, jak kto woli.
fot.Chudy "jedząca krewetki Pina" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz