Ostatnio zauważyłam, że modnym tematem jest tak zwana dieta paleo z dopiskiem zaufaj naszym przodkom i naturze. W wielkim skrócie dietę tę można określić jako to, czym odżywiali się nasi przodkowie i tym co oferowała im natura. Oczywiście w postaci jak najmniej przetworzonej. Podczas ostatnich zakupów zauważyłam, że Chińczycy stosują dietę swoich przodków kompletnie o tym nie wiedząc, tak przynajmniej podejrzewam. Posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że oni są w tej diecie o krok radykalniejsi. Zaraz wszystkiego się dowiecie.
|
fot.Chudy "skarby natury" |
Dzięki rzece przepływającej przez nasze miasto Fuzhou funkcjonuje w pobliżu elektrownia wodna. Poziom stanu wody w rzece jest zatem sztucznie regulowany. Są takie dni, w które koryto rzeki zamienia się w ogromną, błotnistą kałużę a wody w niej jest naprawdę niewiele. Co to oznacza dla pobliskich mieszkańców? Nic innego jak wyciągnięcie z szafy najdłuższych gumiaków jakie tylko wyprodukowano, ochraniaczy na rękawy oraz wiadra i zabranie się do pracy. A ta praca na moje oko to nic innego, jak uskutecznianie diety paleo. Chyba mniej przetworzonego jedzonka od tego co znajdziemy w mulistym dnie rzeki nie znajdziecie. Niewielkie stworzonka skrywające się pewnie w muszelkach tylko czekają, aż jakiś spragniony "owoców morza" Chińczyk je pożre.
|
fot.Chudy "skarby natury" |
W takim postępowaniu można wyróżnić sporo głównych zasad wspomnianej wyżej diety, takich jak: spożywanie produktów sezonowych, mało przetworzonych, głownie są to ryby i owoce morza. Poza tym wiele trudu kosztuje ich zdobycie pożywienia, zupełnie tak jak w przypadku naszych przodków.
|
fot.Chudy "skarby natury" |
|
fot.Chudy "skarby natury" |
Myślę jednak, że nie wszyscy łowcy przysmaków z rzeki sugerują się tylko dbaniem o własną dietę, przemawia przez nich także chęć zarobku. Nieopodal brzegu rzeki spotkamy niewielkie stragany na kółkach, które w swojej ofercie nie mają nic innego jak przeróżne żyjątka zamknięte w muszelkach o zróżnicowanych kształtach. Jedne przypominają ślimaki a inne z kolei małże, czy ostrygi. Zdobywca tak chodliwego towaru na miejscu zajmuje się jego oporządzeniem oraz myciem. Wszystkie te produkty wystawione są elegancko na zardzewiałych wózkach a przechowywane w aluminiowych miskach i durszlakach, które noszą na sobie jeszcze ślady bagnistego połowu. Nic tylko się zajadać!
|
fot.Chudy "koryto rzeki" |
Jednak wiecie, co zadziwia mnie najbardziej? To, że człowiek jest wtedy tak blisko natury. Domyślić się można, że z tak niskiego poziomu wody w rzece korzysta nie tylko tak skomplikowana istota jak człowiek, ale także zwierzęta. Te dzielne kobiety muszą rywalizować z nieustannie nadlatującymi ptakami, dla których jest to nie lada okazja o napełnienia brzuszka jakimiś robaczkami.
Zupełnie tak jak dawniej, mam na myśli naszych dawnych przodków, którzy również musieli walczyć o pożywienie. Tylko różnica polega na tym, że nasi przodkowie nie przeżywali zbyt wielu lat, w przeciwieństwie do Chińczyków.
|
fot.Chudy "koryto rzeki" |
|
fot.Chudy "koryto rzeki" |
Dziwię się, naprawdę jestem zaskoczona jakim cudem Chińczycy spożywający takie dary natury i nie chorują. Przecież rzeki w Chinach są w stanie złym i jest to momentami delikatne określenie a niemal każdego dnia widzę mieszkańców, którzy w tych rzekach łowią również ryby. Taki posiłek musi, po prostu musi posiadać dużo toksycznych związków. Chyba, że tak naprawdę wędkowanie jest jedynie ich pasją i robią to ze zwykłej przyjemności. Widok rybaka, który wrzuca do wody dopiero co złowioną rybkę jest mi tutaj zupełnie obcy. A może jest po prostu tak, że dokuczają im żołądkowe dolegliwości tylko nikt nic o tym nie mówi?
Pozostawiam te wszystkie pytania i wątpliwości bez odpowiedzi. Może wysnujecie swoją teorię na ten temat. Ja wiem tylko to, że nigdy i nikt nie namówi mnie do kupna takich przysmaków na chińskiej ulicy i przygotowania z nich obiadu.
|
fot.Chudy "koryto rzeki" |
|
fot.Chudy "koryto rzeki" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz