Translate

1 lutego 2015

BBQ w stylu chińskim

W Chinach jest tak, że nie musisz myśleć o biznesie, to on myśli o Tobie, szczególnie gdy masz włosy koloru blond i bardzo wyróżniasz się w chińskim tłumie. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. Pewnego dnia, podczas małych zakupów spożywczych zaczepiła nas młoda kobieta Rosalie. Prowadzi własny biznes i poprosiła o pomoc w tłumaczeniu, podczas wizyty jej wspólnika z Holandii. Zaproponowała luźne spotkanie więc się zgodziliśmy. 
fot.Chudy "chiński BBQ"
W piątkowy wieczór otrzymaliśmy sms-a z zaproszeniem na chiński grill. Sama myśl o tym, jak będzie wyglądał chiński grill i jakie dania będą na nim królowały, przyprawiała mnie o zawrót głowy. Byłam przerażona! Pewnie karzą mi jeść jakieś ohydztwa z morza albo kończyny zwierząt. Nie było jednak wyjścia. Obiecaliśmy i musieliśmy się tam pojawić. 
fot.Pina "miejsce grillowania"
Start o 10.00 z prywatnym kierowcą pani Rosalie. Powitała nas uśmiechem, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do pierwszego punktu wycieczki. Pierwszą niespodzianką było dla nas to, że mogliśmy zwiedzić fabrykę Rosalie. Pokazała nam wszystkie etapy produkcji, opowiedziała kilka ciekawostek. Wszystko produkowane ręcznie. Byłam pod ogromnym wrażeniem, do tej pory takie rzeczy widziałam tylko na filmach, teraz miałam okazję przekonać się na własne oczy.

Z fabryki pojechaliśmy w góry, gdzie miał odbyć się grill. Widok gór, świeże powietrze, zapach pieczonych smakołyków i dobre towarzystwo. Pomyślałam, że to jednak będzie udany dzień.
fot.Pina "miejsce grillowania"
Na miejscu okazało się, że jest grill firmowy i przybyło wielu pracowników fabryki, by razem świętować. Byli bardzo otwarci i sympatyczni, a co mnie zadziwiło najbardziej, praktycznie wszyscy choć trochę mówili po angielsku. Po powitaniach zaczął się cały ambaras. Stoły uginały się od nadmiaru jedzenia: mięsa, owoców morza, warzyw, owoców i innych przekąsek, specjalności typowo chińskich. Co chwilę podtykano nam nowe grillowane potrawy abyśmy próbowali. 
fot.Pina "Jarek i grillowane krewetki"
Pan Jarosław był chyba bardzo głodny, bo od razu rzucił się na jedzenie. Nie zwracał nawet zbytnio uwagi na to co je. Pochłaniał wszystko, w końcu jego żołądek jest nie do ruszenia. A ja? Ja nie wiedziałam gdzie uciekać... Mając świadomość jak ważne dla Chińczyków jest to ile zjem i jak mi to smakuje, musiałam w końcu coś wybrać. Między ostrygami, ośmiornicami i dziwnymi grzybami znalazły się krewetki. Będą dobre początek - pomyślałam. Pochłaniałam zatem krewetkę nabitą w całości na patyk, na oczach wszystkich Chińczyków, którzy nie spuszczali ze mnie oka i czekali na moją reakcję. Stojąc nad koszem na śmieci wypluwałam niejadalne resztki krewetki i kiwałam głową, że jest bardzo dobra. 

Była dobra, ale w taki sposób jeszcze nie miałam okazji jeść krewetki. Nie było talerzy. Wszystko na patyku. Mogłeś się tylko poratować foliową rękawiczką...

Jestem dumna, że dałam radę! Przełamałam swoją nieśmiałość i zaczęłam jeść jak Chińczyk. Plując jedzeniem gdzie popadnie, tutaj nie ma zasady, że kobiecie nie przystoi. Przystoi, a nawet powinno!

fot.Chudy "Pina kontra kurczak"
Zajrzyjmy teraz na potrawy, które czekały na nas na grillu... 
fot.Pina "grillowane ryby"
fot.Pina "chiński BBQ"
fot.Pina "ostrygi"
Po krewetce wzięłam się grillowane grzybki. Wyglądały na pierwszy rzut oka dość dziwnie ale skropione cytryną smakowały bardzo dobrze. W prawdzie nie wiem nawet co to za grzyby były ale czy to ważne. Przeżyłam, a to chyba najważniejsze. Podczas gdy stopniowo oswajałam się z chińskim grillem, Jarek kontynuował taktykę jedzenia wszystkiego co podstawią. Heh... Podziwiam go, zjadł nawet te dziwnie wyglądające ostrygi.

To jednak nie koniec niespodzianek. Czym dalej stołu, tym większe smakołyki na nas czekały...
fot.Pina "kurze łapki"
Na moje szczęście nawet nie zaczęli ich grillować, jakby to zrobili, miałabym poważny kłopot. Hahh... Z dużą ostrożnością ale starałam się próbować tych chińskich przysmaków, przynajmniej na tyle, na ile pozwalał mi mój mózg. 

Wszytko czego skosztowaliśmy bardzo nam smakowało. Obyło się także bez rewolucji w żołądku. Są to rzeczy, które świadczą o udanym grillu.
fot.Pina "grill master"
fot.Pina "chiński BBQ"
























fot.Pina "kapusta i kwiatki na grilla"
Oczywiście wśród grillowanych potraw nie zabrakło również wielu różnych ryb, które są specjalnością Fuzhou. Stoły przepełnione były nie tylko mięsem ale również dużą ilością świeżych owoców, które Chińczycy spożywają po tym właściwym posiłku. Wiele przekąsek takich jak orzechy, nasiona ( w tym nasiona arbuza), wodorosty, chińskie ciasteczka i tak bez końca...
fot.Pina "grillowane potrawy"
fot.Pina "grillowane potrawy"

























Grillowane potrawy były smarowane oliwą z oliwek, która nie należy tutaj do najtańszych. Nieustannie dopełniane kubeczki francuskim, czerwonym, winem sprawiały, że z każdą minutą atmosfera się rozluźniała... Choć muszę powiedzieć, że jak na firmowego grilla, czułam się tam jak w niedzielne popołudnie grillując z rodziną. Było to bardzo ciekawe, a zarazem niezwykłe. 

Ach... I te zabójcze malarskie pędzle. Mam nadzieje tylko, że nikt wcześnie nie malował sobie pokoju! Wszystkie grillowe akcesoria produkowane są pewnie w Chinach a oni biedni, nie mają gdzie ich kupić.
fot.Pina "akcesoria do grilla"
fot.Pina "chiński BBQ"
fot.Pina "chiński BBQ"
fot.Pina "chiński BBQ"
fot.Pina "chiński BBQ"
fot.Pina "chiński BBQ"
fot. chińska koleżanka "Pina i Jarek jedzą grzybki"
Tutaj próbowałam nauczyć moje nowe koleżanki jak mówi się PINA. Do prawdy było to niezwykle zabawne. Przeliterowałam kilka razy po angielsku, dziewczyny dzielnie powtarzały, a jak już załapały... Wykrzykiwały Pina akcentując to na różne chiński sposoby: z góry na dół, z dołu do góry, raz na górę a raz na dół. Tak bez końca... Uśmiałam się przy tym jak mało kiedy! 
fot.Chudy "polsko-chińskie rozmowy"
Dużo wrażeń, dużo emocji, uśmiechów tego dnia. Rozmowy nie ustawały, grill service ciągle pracował dokładając żaru do wygasających grillów, dbał o to, by temperatura spotkania nie spadała, choć wszyscy byli trochę przemarznięci. 

Płacisz za miejsce do grillowania i o nic nie musisz się martwić! Taki jest chiński sposób na udanego grilla.
fot.Pina "grill service"
fot.Pina "grill service"
fot.Pina "grill service"

























Tak oto po grillu pozostały tylko śmieci, puste miejsca...
fot.Pina "chiński BBQ"
A na twarzach uśmiechy... Dziewczynka miała na imię Luna! 
fot.Chudy "pożegnanie"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne w tym miesiącu