Translate

15 lutego 2015

Nowe spożywcze odkrycia

Dawno nic nie było o nowych produktach! Nie znaczy to oczywiście tego, że wyczerpałam temat, o nie... Chińskie produkty spożywcze i chińskie jedzenie już tak weszły mi w krew, że całkowicie zapomniałam o tym, że to co dla mnie codziennością dla Was może być nowością.
fot.Pina "rambutan"
Zacznę od czegoś czego kosztowaliśmy już dawno i szczerze mówiąc całkiem zapomniałam o istnieniu tego owocu. Nie przypadł nam jakoś szczególnie do gustu, to pewnie dlatego tak szybko uleciał z mej pamięci. Przedstawiam Wam zatem pana jagodziana rambutana!
fot.Pina "rambutan"

Powiem krótko i na temat: szału nie zrobił na moich kubkach smakowych. Z pewnością posmakuje tym, którzy są miłośnikami liczi. Rambutan jest trochę podobny wyglądem i smakiem właśnie do liczi, które w przeciwieństwie do jagodziana rambutana dostaniecie w Polsce bez problemu. Jako ciekawostkę dodam, że słowo rambutan oznacza dosłownie owłosiony. Nazwa ta pewnie wzięła się od skórki, która pokryta jest specyficznymi włoskami.

Jeśli już jesteśmy przy produktach, które podczas odkrywczych wypraw mnie rozczarowały dodam jeszcze jeden. Cholernie drogi! Musiałam to podkreślić ponieważ zapłacić 18 RMB (9 PLN) za jedno jabłko, które swoim wyglądem oraz nazwą bez wątpienia intrygowało, a smakiem niestety rozczarowało. Różane jabłko. Znów będę brutalnie szczera ale oprócz ceny, która była kosmiczna i fajnego wyglądu różane jabłko od tradycyjnego jabłka nie różni się zupełnie niczym. Fajnie wygląda więc możecie sobie na nie popatrzeć!
fot.Pina "różane jabłko"
Zostając przy owocach ale tych bardziej smacznych, kilka słów o jednym, które nie musi się okazać nowością dla wielu z Was. Nie mam na myśli nic innego jak żółtego arbuza, nazywanego w Polsce także kawonem. Oczywiście zakupiony został całkiem przez przypadek, gdyż miał być standardowy, czerwony. W domu była niezła niespodzianka. 
fot.Pina "żółty arbuz"
fot.Pina "żółty arbuz"
Arbuz generalnie składa się w 90% z wody. Ten żółty okaz zaskoczył mnie, ponieważ był jeszcze bardziej soczysty niż znane mi odmiany arbuza z polskich, sklepowych regałów. Trzeba przyznać, że Chińczycy na punkcie arbuzów mają małego bzika. Na jego cześć organizują w Pekinie nawet festiwal. Jak możemy się domyślać, znajdziemy tam przeróżne odmiany tego niezwykłego owocu.



Swego czasu była nawet pewna afera związana z arbuzami z Chin, ponieważ eksplodowały. Dosłownie! Właściciele pól uprawnych w jednej z chińskich prowincji chcieli wykazać się sprytem i dostarczyć swoje owoce szybciej od innych plantatorów. Pokusili się na jakąś substancję chemiczną, którą wstrzykiwali do arbuzów. Substancja ta miała przyspieszać wzrost roślin. No i przyspieszyła, tylko troszkę za bardzo. Arbuzy strzelały i to jeszcze przed zbiorami. Jaki widać chciwość nie popłaca i niech to będzie nauczka!

Teraz przyszła pora na totalne odkrycie - trzcina cukrowa. Czasem przechodząc obok warzywniaka zastanawiałam się cóż to za patyki stoją oparte o ścianę. Obok ludzie, którzy te same patyki przeżuwają i wypluwają niejadalne resztki drewna... Postanowiliśmy też spróbować tych patyków.
fot.Chudy "trzcina cukrowa"

Niezwykle soczyste i przyjemnie słodkie... Nic więcej nie trzeba dodawać. Na ulicy możemy kupić nawet świeżo wyciskany sok z trzciny cukrowej. Ja, jak to ja, postanowiłam, że zrobię go sama! 

Ale trochę trzciny zjedliśmy jak Chińczycy, bo była bardzo smaczna. W końcu jak cukier może komuś nie smakować, prawda?




Dużo cukru = dużo szczęścia :)
fot.Chudy "trzcina cukrowa"
Na koniec chciałam przedstawić osobiste, dziwne odkrycie Jarka. Wsadził ten wynalazek do koszyka tylko dlatego, że miał dużo białka a jak wiadomo, białko to mięśnie! Heh... Wynalazek ten choć nie wyglądał za ciekawie, okazał się dość smaczny. Oczywiście mogliśmy spróbować dopiero po kole ratunkowym: telefon do przyjaciela. Przyjaciel młody kawaler więc też skorzystał z koła ratunkowego: jedno pytanie do mamy! 
fot.Chudy "suszone tofu"
fot.Chudy "suszone tofu"
Tym oto sposobem do naszej kuchni na dobre zawitało suszone tofu w postaci patyczków. Suszone tofu wytwarzane jest z mleka sojowego. Jego lekko gumowata struktura trochę przypomina mięsko ale tylko trochę... Sprawdza się w tradycyjnym chińskim wydaniu, czyli z odrobiną sosu sojowego, chilli, świeżego imbiru, cynamonu i czosnku. Choć wydaje mi się, że równie często Chińczycy używają takiej postaci tofu do hot pota.


Na dziś to wszystko. Zmajstrowałam jeszcze tylko soczek z powyższych owoców, w połączeniu smakują znacznie lepiej. Szczególnie te zakupione niewypały. Pozdrawiam i do następnego razu!
fot.Pina "owocowa rozkosz by Pina"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne w tym miesiącu