Translate

22 lutego 2015

W poszukiwaniu oznak chińskiej wiosny

Chiński Nowy Rok nazywany jest również Świętem Wiosny, zdaje się, że już o tym wspominałam. Jak sama nazwa wskazuje właśnie rozpoczęła się w Chinach wiosna a ponieważ chiński kalendarz jest kalendarzem astrologicznym, nie ma żadnych pytań co do tego, czy to wiosna kalendarzowa, czy astrologiczna... Tutaj wszystko, dosłownie wszystko podobnie jak w przyrodzie opiera się na astrologii. Nie ma jednak co się dziwić, ponieważ chińska cywilizacja jest od naszej dużo starsza i jak wiele na to wskazuje, nieco mądrzejsza.
fot.Chudy "kwiat bananowca"
Skoro mamy już tę wiosnę, to postanowiliśmy, że poszukamy kilka jej oznak w przyrodzie chińskiej. Pierwsza pojawiła się w miejscu zupełnie niespodziewanym. Wysiedliśmy z autobusu trochę wcześniej by kawałek się przespacerować. Pogoda zdecydowanie zachęcała do spacerów. Czyste powietrze, świecące słoneczko, lekko orzeźwiający wiatr. Spacerując więc wzdłuż rzeki a zarazem głównej drogi, w centrum miasta natknęliśmy się na bananowe drzewa. Z niedowierzania przecierałam oczy. Wielkie, zielone liście przykrywały nasze głowy a pod nimi kryły się  jeszcze niedojrzałe banany.
fot.Chudy "bananowe drzewa"
fot.Chudy "bananowe drzewa"























Na zdjęciu po lewej stronie jak się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie niewielkich rozmiarów ptaszka. Zdawał się kompletnie nie przejmować naszą obecnością. Nie wiem czy wiecie ale w Chinach i zdaje się, że nie tylko kwiaty bananowca spożywa się. W bardziej egzotycznych regionach możemy się spotkać z kwiatem bananowca zamiast talerza lub po prostu jako składnik sałatki. Podobno głęboko w środku znajdują się najsmaczniejsze i najsłodsze części. Ja jeszcze nie próbowałam, choć widzę ostatnio sporo kwiatów bananowca w sklepowych koszach. Jednak jest we mnie jakiś strach, który blokuje chęć spróbowania tak egzotycznego wynalazku. 
fot.Chudy "bananowe drzewa"
fot.Chudy "bananowe drzewa"























Zanim doszliśmy do Scenic Spot of the First Mountain, który był celem naszej wycieczki słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem. Park zlokalizowany jest we wschodniej stopie góry Wushan, nazwany został po publikacji "The First Mountain" chińskiego mistrza kaligrafii Mi Fu w czasach dynastii Song. 

Przystanęliśmy jeszcze na chwilę obok tak zwanej Pagody. Ów pagoda to nic innego jak dość specyficzny rodzaj wielokondygnacyjnej wieży, która w buddyjskiej architekturze sakralnej służy do przechowywania relikwii. W samym Fuzhou znajduje się kilka takich budynków. Tego dnia wpadliśmy na pagodę całkiem przypadkowo, jak zawsze z resztą!
fot.Chudy "pagoda"
Wspięliśmy się na górę w poszukiwaniu dalszych, egzotycznych a zarazem chińskich oznak wiosny...
fot.Chudy "wspinaczka na górę"
Na górze ujrzeliśmy wiele niewielkich drzewek, które już teraz w pierwszych dniach wiosny wypuszczały piękne, kolorowe pąki. Poczułam pewien niedosyt, ponieważ zadziałała moja wyobraźnia, w której ujrzałam jak te wszystkie drzewa wręcz uginają się od nadmiaru kwiatów na swoich gałęziach. Na taki widok z pewnością musimy jeszcze poczekać ale ten był równie fascynujący. Chwyciłam za aparat i z zaczęłam robić zdjęcia każdemu kwiatuszkowi napotkanemu na mojej drodze. Oto efekty, które są zarazem dowodami obecności pani wiosny:
fot.Pina "kwiaty"
fot.Pina "kwiaty"
fot.Pina "kwiaty"
fot.Pina "kwiaty"
fot.Pina "kwiaty"
Podczas gdy moja romantyczna dusza dawała upust swoim emocjom Jarek zadumał się pośród kwiatów albo zanudził, nie wiem hehh... Serce ma nadzieję, że to pierwsze ale rozum wskazuje na odpowiedź numer dwa!
fot.Pina "zadumany Jarosław"
fot.Pina "kwiaty"
fot.Pina "kwiaty"
Tak się zapomniałam w tych wszystkich kwiatkach, że o mały włos przegapiłabym tak pięknego zachodu słońca, który skrywał się tuż za moimi plecami. Dobrze, że mam Jarosława on zawsze mnie skutecznie wybawi z rozmyślań, lepiej dla mnie jak pominę kwestię w jaki sposób to robi!
fot.Chudy "zachód słońca"
fot.Chudy "zachód słońca"
Tak oto zakończyła się nasza spontaniczna wyprawa... Wiosennych poszukiwań. Niestety tutaj bliżej równika wiosna wiążę się także z deszczem. Cieszymy się zatem tym słońcem, ponieważ już wkrótce ma być u nas najbardziej mokry okres w ciągu roku... Jedynym pocieszeniem jest to, że równikowe deszcze są przeważnie ciepłe, więc może nie będzie tak źle ale czuję, że nadszedł czas by wyposażyć się w parasolkę. Parasolka to podstawowe wyposażenie Chińczyka. Tak więc i ja powinnam je mieć. 

Wszystkim rozpoczynającym tydzień od najpiękniejszego dnia tygodnia w pracy (bo przecież każdy kocha poniedziałek) ślę gorące pozdrowienia!
fot.Chudy "Pina"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne w tym miesiącu