Translate

12 lutego 2015

Specjalności prowincji Fujian

Dziś tym miłym akcentem kończymy temat imprezy Fujian Benz New Year Party. Jak wspominałam ostatnio podczas tego spotkania serwowano nam przysmaki i tradycyjne dania prowincji Fujian, w której mieszkamy. Ale nie tylko... Spotkała nas mała, kulinarna niespodzianka! Jaka? Przekonajcie się sami!
fot.Pina "kolacja"
Zacznę jednak od tego jak wygląda standardowo nakryty chiński stół. Otóż najważniejszą chyba rzeczą jest to, że patyczki nigdy nie dotykają stołu, mam na myśli tę część, którą wkładamy do ust. Patyczki opierane są zawsze na specjalnych podstawkach a my podczas posiłku również nie powinniśmy ich odkładać na stół. Z lewej strony jest niewielka miseczka z porcelanową łyżeczką, która służy do spożywani, tak zwanych bulionów, czy mięsno-warzywnych wywarów. Po prawej stronie sosy i kieliszki. Podstawowym wyposażeniem przy chińskim stole jest zawsze nawilżana chusteczka i wykałaczka.
fot.Pina "chiński stół"
Mówiłam już chyba o tym jak bardzo podobają mi się te stoły z obracanym środkiem. Po prostu je uwielbiam, sami mamy taki w mieszkaniu. Niestety podczas kolacji, siedząc przy stole z kilkoma Chińczykami powiedziałabym, że się nie sprawdzają... Delikatnie rzecz ujmując. Bo za nim stół obrócił się daniami w naszym kierunku na talerzach nie zostawało nic. Nie no przesadziłam, orzeszek został...
fot.Pina "moje jedzenie"
Właśnie tyle udało mi się wywalczyć wśród latających z prędkością światła wygłodniałych patyczków. Nie pozostało mi nic innego jak zadowolić się tym przydziałem. Gorzej niż w polskim szpitalu ale cóż...

Koniec tych żartów zabieramy się na poważnie za przegląd potraw Fuzhou!




fot.Chudy "mięsny wywar"
fot.Chudy "mięsny wywar"
Kiedy  na sali panowała akurat totalna ciemność wjechał na stół dziwny mięsny bulion. Smak samej zupy był bardzo dobry, podobny do polskiej wyśmienitej grzybowej. Niestety w środku pływało jakieś niezidentyfikowane przeze mnie mięso. Wyłowiłam tylko kawałek dobrej wołowiny i popiłam wywarem. Sądzę, że z tymi naczyniami również wiąże się jakaś historia, ponieważ na drugi dzień spotkaliśmy identyczne w sklepie. Dodam tylko, że były bardzo drogie.      

fot.Pina "krab w makaronie sojowym"
fot.Pina "krab w makaronie sojowym"
Po krabie w makaronie został bardzo szybko sam makaron. To pewnie dlatego, że był przepyszny. Po prostu rozpływał się w ustach. Mięsko było bardzo delikatne, lekko przyprawione, jednym słowem cudo. Musiał być to bardzo duży okaz jak na kraba i co z tego? Jak i tak zabrakło... 







fot.Pina "krab w makaronie sojowym"
fot.Pina "krewetki"
Jak to bywa na chińskim stole nie mogło zabraknąć krewetek. Te podane tutaj smakowały po prostu jak krewetki. Bez żadnej rewelacji bo nie były jakoś specjalnie przyprawione. Zniknęły równie szybko jak cała reszta...









fot.Pina "pieczona kaczka"
Teraz coś co smakowało rewelacyjnie, czyli pieczona kaczka. Nie mam pojęcia jak oni ją upiekli bez piekarnika ale była znakomita. Z lekkim sosem i warzywami mięso smakowało rewelacyjnie. Było bardzo miękkie ale nie ma co się dziwić. Chińczycy są mistrzami w przygotowywaniu kaczki!






fot.Pina "mięsne kulki"
Potrwa, którą mieliśmy już okazję poznać, Wy również. To danie zaserwowała nam po raz pierwszy mama Charlesa. Co najśmieszniejsze dzień wcześniej robiłam ją w domu na obiad. Mięsne kulki w bulionie, które jak pamiętacie nie są do końca mięsne. Białe ciasto jest z dodatkiem ryby a w środku mięsny farsz. Ostatnio w jednym z chińskich programów podróżniczych widzieliśmy jak prawidłowo jeść takie kulki by dobrze poznać ich smak. Najpierw gryziemy kawałek samego ciasta a dopiero później z farszem.
fot.Pina "warzywa"

Standardowo przyrządzone warzywa, czyli chwilę podsmażone na mocno rozgrzanym woku z dodatkiem sosu. Smakowały jak to warzywa. To jedno dziwnie wyglądające to korzeń lotosu. Też już kiedyś pojawiał się w moich wpisach.







fot.Pina "sajgonki"
Danie, które bez dwóch zdań podbiło moje serce. Ooo tak! Coś w stylu sajgonek tylko ciasto wyglądało jak przysmażony makaron sojowy a nadzienie ziemniaczane i lekko słodkie. Za cel postawiłam sobie odnalezienie miejsca gdzie wyrabiają te pyszne cudeńka. Do tego podany był tradycyjny chiński sos słodko-ostry. Niebo w gębie! Niestety musicie mi uwierzyć tylko na słowo.



fot.Pina "ryba"

Była też rybka. Jarek mówił, że bardzo dobra. Ja już nie miałam miejsca w żołądku na próbowanie. Ryba tutaj w Chinach podawana jest z ośćmi, w całości ale przeważnie jest tak dobrze przyrządzona, że mięso odchodzi bez większych problemów.








fot.Pina "bułeczki"
Bułeczki choć wyglądają całkiem normalnie, to w rzeczywistości takie nie były. Choć ich dużym plusem było to, że nie były tak słodkie jak to na chińskie bułeczki przystało.  Tylko to nadzienie... No właśnie nadzienie było jakieś rybne i szczerze według mnie nie smakowało to dobrze ale może się nie znam!






fot.Pina "owoce"
Oczywiście nie mogło zabraknąć owoców. Chińczycy po każdym większym posiłku na przekąskę jedzą właśnie owoce. Tak w ogóle to szybko można zauważyć, że oni wręcz przepadają za owocami. Tutaj w prezencie daje się właśnie owoce. Zapakowane w efektowny, duży karton. Kiedyś Wam pokażę!







Na koniec zostawiłam tę niespodziankę. Choć pewnie bardziej miała być to niespodzianka dla Niemców przebywających na sali ale my też bardzo się ucieszyliśmy. Nasze serca rozradowały się na widok dwóch rzeczy:
1. niemieckiej kiełbasy z ziemniakami, musztardą i kapustą kiszoną,
2. niemieckiej golonki.

Najlepsze jednak w tym wszystkim było to, że golonka w ogóle Chińczykom nie smakowała ale to chyba dlatego, że nie wiedzieli jak to zjeść. Dopiero jak pokazaliśmy, że trzeba sobie dobre mięsko wybrać kiwali głową, że bardzo dobre. A kiełbasa? No nie mam zdjęcia kiełbachy bo walczyłam o to, żeby choć jedną dla siebie złowić. Tak szybko znikały z talerza. Ale mamy uchwyconą goloneczkę!
fot.Pina "golonka"
W taki sposób po kolacji zostały tylko resztki, brudne talerze, kieliszki i ogólnie to bałagan...
fot.Pina "po imprezie"
fot.Pina "po imprezie"
I najedzona Pina :)
fot.Chudy "najedzona Pina"
Ach! Całkiem zapomniałam powiedzieć jeszcze, że ucierpiały podczas kolacji Jarka patyczki! Chińczycy byli pod wielkim wrażeniem, że Jarosław potrafi otworzyć piwo wszystkim co się tylko nawinie, więc by chcieć jeszcze bardziej zaimponować wziął do ręki patyczki... Nie zdążyłam tylko powiedzieć, że ...? Pękną! Miłego weekendu!
fot.Pina "połamane patyczki"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne w tym miesiącu