Translate

20 listopada 2014

Procentowo, czyli Baijiu

Ostatnio stwierdziłam, że chyba zbyt często publikuję posty i nie każdy z was ma czas zaglądać na mojego bloga każdego dnia. Postanowiłam zatem dać chwilę wytchnienia zarówno sobie jak i wam. Wprowadzam zatem pewien stały porządek, który polega na publikacji nowych postów zawsze w te same dni tygodnia: poniedziałek, środa, piątek i niedziela. Zaczynamy od najbliższego poniedziałku a dzisiejszy post, jest ostatnim postem tego tygodnia. Mam nadzieję, że podoba wam się ten pomysł. A teraz czas wracać do tematu, który bez wątpienia idealnie wpasowuje się w nadchodzący weekend.  

Zaraz po moim przyjeździe tutaj myślałam, że Chińczycy nie piją zbyt dużo alkoholu. Pewne jest jedno, wlewają w siebie zdecydowanie więcej zielonej herbaty niż alkoholu, co sprawia, że mają dość słabe głowy do tego tematu.
fot.Pina "chiński alkohol"
 Jeśli chodzi o alkohole wysokoprocentowe w Chinach króluje zdecydowanie Baijiu. Jest to coś, co można porównać do polskiej wódki, jednak jest ono znacznie mocniejsze, gdyż przeciętnie zawiera 50-65% etanolu.
fot.Pina "pierwsze Baijiu"
Nie mogliśmy oczywiście nie skosztować tego narodowego trunku. Próbowaliśmy właśnie tego, który znajduje się na zdjęciu obok. Tak wiem, butelka przypomina bardziej naszą żytnią, produkowaną w czasach PRL-u ale cóż... czasem mam wrażenie, że Chiny są z takiej "innej epoki".

Hmm... Jeśli chodzi o smak, to jest on troszeczkę dziwny, taki jakby cukierkowy. Posmak ten zostaje w buzi na dość długo i niekoniecznie jest on przyjemny. Tak poza tym to ma kopa i już!
fot.Pina "różne Baijiu"
Co to właściwie znaczy to Baijiu?
Dosłownie Baijiu oznacza "biały alkohol" ale bardziej chodzi tutaj o to, że jest on przeźroczysty, czysty. Alkohol ten powstaje w wyniku destylacji sfermentowanego zboża, takiego jak przykładowo: sorga, ryż, pszenica, kukurydza. Czasami stosowane są mieszanki lub rośliny po prostu bogate w skrobię. 

W sklepach dostępnych jest wiele rodzajów tego trunku, regały wręcz uginają się od ich nadmiaru.
fot.Pina "droższe Baijiu"

Jeśli chodzi o ceny, przedział jest niezwykle szeroki i kształtuje się tak od kilku złotych do kilkunastu tysięcy. Mowa oczywiście o półlitrowej butelce. Tutaj obok znajduje się zdjęcie tych droższych butelek , natomiast na dole są te zdecydowanie tańsze wyroby alkoholowe.
Dostępne są nawet Baijiu w wielkich, plastikowych baniakach, takich trzylitrowych.


fot.Pina "tańsze Baijiu"
fot.Pina "Baijiu"
Niektóre butelki prezentują się naprawdę rewelacyjnie. Są bardzo efektowne, podobnie do ceny oczywiście. 

fot.Pina "Baijiu"







Teraz może poświęcę chwilę aby omówić sposób picia Baijiu. Otóż do spożywania tego trunku nie używa się kieliszków, tylko malutkich, plastikowych lub porcelanowych miseczek. Zupełnie takich samych, jakich Chińczycy używają do picia herbaty. Następnie, wybiera się osobę przy stole, z którą się pije. Nie tak jak u nas, że piją wszyscy razem. Jeżeli chcesz napić się z inną osobą, to po prostu ją zmieniasz i pijesz dalej, taka tradycja.
fot.Chińczyk "picie Baijiu"
Ponad to, przed wypiciem stukasz miseczką wypełnioną alkoholem o talerz z jedzeniem chyba, że stół jest niewielki i jesteś w stanie stuknąć o kieliszek drugiej osoby. No i chlust, chciało by się powiedzieć do dna, ale nie! Jarosław na spotkaniu biznesowym zaliczył małą wpadkę, bo jak to na Polaka przystało chciał wydoić na raz, całą zawartość szklaneczki. W Chinach pije się po troszeczkę, niewielkimi łyczkami, coś jakbyś rozkoszował się smakiem dobrej whisky.
fot.Pina "Baijiu"
Jak Jarek wyczaił mój post związany z Baijiu stwierdził, że dla większej wiarygodności musimy skosztować jeszcze jednej. Posmakowała mu ta, której próbował ostatnio na kolacji. Udaliśmy się więc do sklepu w celu jej odnalezienia. Kosztowała niecałe 18RMB, czyli jakieś 9PLN.

Smakiem i zapachem przypominała mi świeżo koszone zboże, smak ten był zupełnie inny od tego, którego próbowaliśmy wcześniej. No i muszę przyznać, że było dość mocne - 52% alkoholu, można się upić.












Na koniec tego niezwykle procentowego tematu nasze ostatnie browarkowe odkrycie - Sedrin. Polecam wszystkim tym, którzy przebywają w Chinach. Naszym skromnym zdaniem jest nawet lepsze od Tsingtao i ma odrobinkę więcej procencików, bo aż całe 3,6%.
fot.Chudy "Sedrin"
Na dziś to wszystko, bo będzie pijani od tych nowych wiadomości oraz alkoholowych zdjęć. Pozdrawiam i przypominam, że "czytamy się" w poniedziałek. Trzymajcie za mnie kciuki, gdyż na ten weekend gotuję kolację polską, dla Chińczyków, z chińskich produktów. Jest to niezwykłe zadanie i szczerze mówiąc trochę się stresuję. Relacja z tego spotkania z pewnością pojawi się na blogu. Miłego weekendu!

1 komentarz:

  1. No to zdrówko!!! :) i powodzenia :)

    Pozdro
    Sir Gacek

    OdpowiedzUsuń

Popularne w tym miesiącu